Gdy przeżywamy załamania lub gdy jest
nam po prostu przykro, bo coś nie układa się po naszej myśli, każdy ma swoją
odskocznię. Dla kogoś będzie to alkohol. Dla innej osoby być może rozmowa. Moją
ucieczką od rzeczywistości jest muzyka. Piszę teksty, gram na gitarze, śpiewam
– a przynajmniej próbuję. Kocham to robić. Mógłbym całymi dniami siedzieć
zamknięty w pokoju i po prostu śpiewać. Nie jestem pewną siebie osobą, ale
jeśli chodzi o muzykę… Ona dodaje mi pewności siebie. Gdy zaczynają się
pierwsze akordy, czuję władzę. Wiem, że jestem w pewnym sensie panem tego
wszystkiego. Ode mnie zależy: jak zaśpiewam, jak zagram. Mogę sterować swoim
głosem i zawsze wiem, że daję z siebie wszystko.
Właśnie dlatego teraz, w przypływie zwątpienia i lekkiego
załamania przez Mike’a, mam zamiar iść do domu, rzucić wszystko inne i zostać
sam na sam z muzyką. Pierdolić szkołę, i tak mnie dzisiaj niczego więcej nie
nauczą. Nauczyciel angielskiego niezależnie od tego co powiem i tak będzie uważał, że nie mam
racji. Na dwóch matematykach – ta, jestem w klasie artystycznej, więc każdy
jest tu idiotą jeśli chodzi o przedmioty ścisłe. Jedyne czego nas tam uczą to
chyba dodawanie i odejmowanie, więc na pewno niczego nie stracę. Rozglądam się
po szkole, nikogo nie ma na korytarzu, więc droga wolna. Po dwudziestu minutach
szybkiego marszu, jestem już w domu. Na szczęście Marii dzisiaj nie ma,
wyjechała do swojego męża pracującego w Nowym Jorku. Cholera, ilekroć o tym
pomyślę, żal mi tej kobiety. Ma na utrzymaniu pięcioro dzieci, mąż zarabia
tylko kilka groszy… Oni mieszkają właśnie w NY, ona przyjechała tu zarobić.
Każdego dnia widzę w jej oczach, że przeżywa tę rozłąkę. Często zastanawiam
się, jak to wszystko wytrzymuje i jest tak dzielna. Być rozdzielonym od osób, które znaczą dla
ciebie wszystko… Chyba tylko miłość pozwala im przetrwać.
When you feel you're alone
Cut off from
this cruel world
Your
instincts telling you to run
Listen to
your heart
Those angel
voices
They'll sing
to you
They'll be
your guide back home
When life
leaves us blind
Love keeps us
kind
It keeps us
kind
When you've
suffered enough
And your
spirit is breaking
You're
growing desperate from the fight
Remember
you're loved
And you
always will be
This melody
will bring
You right
back home
Te słowa same przyszły mi do głowy… Po prostu zacząłem je śpiewać
w rytm spokojnej melodii. Nie wiem, może
to wspomnienie i historia Marii…
- Wow, to było genialne – zza drzwi dobiega mnie znajomy
głos. Po chwili postać wyłania się i wchodzi do pokoju.
- Mike? Co ty tutaj robisz?
- Sam nie wiem, naprawdę. Ale głupio mi… Gdy zobaczyłem jak
wychodzisz ze szkoły po naszym niefortunnym spotkaniu, to nagle przypomniał mi
się pierwszy dzień jak ciebie poznałem. Przepraszam, że tak to wszystko
zajebałem… Przepraszam. I wiem, że nie powinienem tak tu wchodzić, ale drzwi były
otwarte i po usłyszałem jak śpiewasz.
Masz cholerny talent.
- Słuchaj, może chwilkę wcześniej bym od razu przyjął
przeprosiny… Ale co dalej? Twoja reakcja, Mike, była jasno określona… - choć
wypowiadanie tych słów jest ciężkie, po namyśle wiem, że taka jest prawda. Zanim
mu ponownie zaufam, muszę mieć pewność, że nie zawiedzie mnie tak drugi raz. –
Jestem gejem. I nic tego nie zmieni, bo nie wstydzę się tego i nie przestanę
nim być.
- Kurwa, Ches… Nie możemy o tym zapomnieć? O tej całej
sytuacji. Powiedziałem kilka słów za dużo i ty również – spogląda mi w oczy.
- Okej, za to cię przepraszam, naprawdę, przegiąłem. Ale o
tym nie da się zapomnieć! Nie rozumiesz? To nie jest coś, co idzie w
zapomnienie, ani coś co łatwo odstawić na bok. Mam chłopaka, kocham go i jestem
z nim szczęśliwy, więc jeżeli chcesz, żebyśmy nadal się kolegowali, to
zaakceptuj to. I zrozum w końcu, że to że podobają mi się faceci, nie oznacza,
że na każdego z nich chcę się rzucić! Cholera, żyjemy w dwudziestym pierwszym
wieku w Ameryce, wszystko rusza do
przodu. Dwoje mężczyzn może się przyjaźnić, mimo że jeden z nich jest homoseksualny!
Zresztą człowieku, masz dziewczynę. Ja mam chłopaka, więc nie bój się, nie
zedrę z ciebie ubrań, bo jestem innej orientacji!
Sam się dziwię, że potrafię się wybronić. Dawny Chester po
tym jak Mike przyszedłby i przeprosił, od razu by te przeprosiny przyjął. Ale
nie teraz. Bardzo lubię Mike’a, ale takie są realia. Jeżeli nie zaakceptuje
tego, że jestem homoseksualny, nie ma szans, żebyśmy mogli się zaprzyjaźnić. Bo
jeżeli tego nie akceptuje, oznacza to, że nie akceptuje też mnie. Bo to właśnie
kształtuje moją osobowość. Jestem ciekaw jego reakcji. Póki co nie odezwał się.
Wykorzystuję tę chwilę, by się mu przyjrzeć. Dzisiaj ubrany jest w ciemne
jeansy i luźny T-shirt w kolorze khaki. Szczupłą dłonią przeczesuje swoje gęste
włosy, pozostawiając je w nieładzie. Jak zawsze, gdy się denerwuje.
- Ale nie będę musiał oglądać ciebie liżącego się z tym
chłopakiem? – odpowiada, uśmiechając się.
- Co ty! Zamiast tego wyślę ci naszą seks taśmę na urodziny…
On wywraca oczami i ku mojemu zaskoczeniu, robi coś, czego
bym się nie spodziewał.
Podchodzi do mnie, siada obok na łóżku, chwyta moją dłoń
i przytula.
Czuję ciepło bijące z jego ciała. Drugą rękę delikatnie
kładzie mi na plecach i lekko poklepuje. Nasz uścisk trwa tylko chwilę,
dosłownie kilka sekund, ale wiem, że ten sugestywny gest wiele znaczy. Nadal
nie puszczając mojej dłoni, odzywa się:
- Przepraszam. Akceptuję cię. Gdy cię poznałem nie liczyła
się twoja orientacja. Nawet nie wiedziałem i nie ‘wyczułem’, że jesteś gejem.
Nie wiem, co we mnie wstąpiło, że zachowywałem się jak ostatni cham.
- Dzięki, Mike, cholera, tak bardzo się cieszę. Nawet nie
wiesz, jak mi ciebie brakowało – odwzajemniam uścisk i po chwili puszczam jego
dłoń. – Ale dobra, dosyć sentymentów, zejdźmy na ziemię.
- Taa, zgadzam się, bo powoli zaczynałem się czuć jak w tandetnej
hiszpańskiej telenoweli. Wystarczyłoby, że zacząłbyś płakać i już w ogóle
wszystko by pasowało!
- A skoro to wszystko wiesz, to co – musisz być wielkim fanem
i na pewno śledzisz ich losy – odpowiadam mu zgryźliwie i wytykam język.
- Pierdol się. Ale nie dosłownie i nie ze mną.
- Zamknij swoją krzywą japońską mordę!
Oboje wybuchamy śmiechem i po prostu cieszymy się swoim
towarzystwem. Cholera, teraz naprawdę widzę, że mi go brakowało.
Po kilku minutach bezsensownym wygłupów, Mike odzywa się:
- Wiesz, serio wtedy mówiłem, masz świetny wokal. Nie
chciałbyś czegoś z tym zrobić?
- Hm, dzięki. Ale co masz na myśli?
- No tak mi nagle przyszło do głowy… Bo kiedyś rozmawiałem o
tym z Bradem i w zasadzie chcielibyśmy stworzyć jakiś zespół. Typowo garażowy.
Po prostu ludzie, którzy kochają muzykę, a widzę, że ty jesteś właśnie taką
osobą.
- Brad? Proszę cię, myślisz, że ta przerośnięta szopa będzie
chciała mieć mnie w zespole?
Mike wybucha śmiechem.
- Ciekawe przezwisko… Ale uwierz, on nie jest taki zły.
Zgrywa tylko zbuntowanego i nienawidzącego wszystkich, ale jakby cię usłyszał…
Na pewno chciałby cię w zespole. Co jak co, ale na muzyce to on się zna. Jest
świetnym gitarzystą.
- W zasadzie, czemu nie… A ty co robisz?
- Ja… No głównie rapuję, ale gram też na gitarze, czasem coś
skomponuję.
- Człowiek wszechstronny – podsumowuję.
- Powiedzmy. To co, mogę liczyć, że przyjdziesz w piątek na
próbę? A w zasadzie coś w stylu przesłuchania. Zaśpiewasz nam jakąś swoją
piosenkę lub cover i zobaczymy, co z tego wyjdzie.
- Przyjdę – odpowiadam krótko. I właśnie w tym momencie zdaję
sobie sprawę, że wszystko zaczyna się układać.
____________________________________________
Okej, to na tyle. Powiem wam, że wena wraca i że nie zawieszę bloga. Ewentualnie będę dodawała rozdziały w dłuższych odstępach, bo ferie mi się kończą i poza tym mam masę nauki związaną z konkursem.
A, jeszcze jedno. SZUKAM OSOBY ROBIĄCEJ SZABLONY. KTOŚ CHĘTNY?
A, jeszcze jedno. SZUKAM OSOBY ROBIĄCEJ SZABLONY. KTOŚ CHĘTNY?