poniedziałek, 21 grudnia 2015

Weakness: Rozdział XII

Ponad dwa lata. Tyle minęło od mojej ostatniej publikacji na blogu. Na samym początku chciałabym zaznaczyć, że nigdy nie zapomniałam. Ten blog, te historie, Wy wszyscy - to dla mnie był - i jest nadal - bardzo ważny etap. Raz na parę miesięcy przeglądałam posty i nawet nie wiecie, jak miło mi się robiło, gdy widziałam nowe komentarze. Wrócić chciałam wiele razy. Wiele razy już miałam pomysł. Wiele razy już prawie zaczynałam pisać. Ale też wiele razy coś mnie odciągało.
Od miesiąca zaczęłam myśleć o powrocie bardziej intensywnie. Cóż, mogę powiedzieć, że człowiek, choćby troszkę, skrzywdzony jest zdecydowanie bardziej twórczy.
Ale nie o tym. Poniżej zamieszczę streszczenie jedenastu rozdziałów Weakness. Mam nadzieję, że mam dla kogo kontynuować pisanie. Dwa lata to spory kawał czasu. Gdybym miała matematyczny mózg, to napisałabym wam od razu ile to dni i godzin... Mam też nadzieję, że przez te wszystkie miesiące nie zapomnieliście o bennodzie :)
Na początku wpisu się tłumaczyłam a na zakończenie przeproszę -  za zniknięcie bez żadnego wytłumaczenia.
Miłego czytania.

PS Korzystając z okazji... Chciałabym życzyć wam wszystkiego dobrego na te święta. Przeżyjcie je jak najlepiej - w spokojnej i rodzinnej atmosferze. Trzymajcie się:)
_____________________________________


Przypadek. Nastolatek, który bał się żyć pełnią życia, współczesny dekadent, niezwykle wrażliwy człowiek. Chłopak, który wyciągnął pomocną dłoń. Przypadek. Chester Bennington. Mike Shinoda.

Chaz był nieśmiałym samotnikiem, który potrafił otworzyć się jedynie przy swoim chłopaku Jake'u. Mike natomiast prowadził bujne życie towarzyskie z piękną Blair u boku. Przypadek sprawił, że nastolatkowie poznali się i zostali przyjaciółmi. Jedak gdy Mike dowiedział się, że Chester jest homoseksualistą, z jego ust padły słowa obelgi. Bennington w złości odwdzięczył się tym samym - nieświadomie obrażając tragicznie zmarłą matkę Shinody. Jednak przyjaźń, ta naprawdę szczera i prawdziwa, przezwycięży wszystko. I tak się stało - przezwyciężyła godziny milczenia i wszystkie nienawistne spojrzenia. Między bohaterami nastała zgoda. Spotkania były coraz częstsze, a próby ich zespołu - Linkin Park - coraz dłuższe. Niestety, znajomość z Shinodą negatywnie wpływała na związek Chestera. Zamiast randki z Jake'm Chaz zorganizował przyjacielowi urodzinową niespodziankę. Zabrał go na koncert Depeche Mode, spełniając tym samym marzenie starszego chłopaka. Kolejnym prezentem była nowa gitara.

Euforia, ekscytacja, uczucie, chwila, SŁABOŚĆ

Pocałunek, który zmienił wszystko.

Chester wybrał najprostszą drogę...uciekł. Zostawił skonfundowanego Mike'a bez wyjaśnienia. Ale co gorsze... zdradził. Zdradził chłopaka, którego kochał z całego serca.



***
Boję się. Boję się nocy. Nienawidzę chwili, gdy zamykam oczy a pod powiekami czyhają na mnie moje demony. Ten strach, przeraźliwy strach... Nie umiem się od tego wyzwolić. Jestem uwięziony. Zostałem więźniem własnego sumienia, własnych wyobrażeń i własnej przeszłości. Każdej nocy kładę głowę na poduszkę, modląc się o ulgę. Mimo to wiem, że jej nie otrzymam. Nie zasługuję na nią. Zaśnięcie po wielogodzinnym boju z wyobraźnią także nie przynosi spokoju. Sen jest pułapką. Moja podświadomość nie daje mi odpocząć, a moje sny są w rzeczywistości projekcją sumienia. Jawa to senny koszmar, a noc to jego ucieleśnienie.  Próbuję przekuć ten czas pełen nostalgii, nadać mu sens. Dlatego robię wszystko, by nie myśleć. Czy też, by wyswobodzić się, by myśli wyszły poza pole minowe. Gdzie jeden impuls, jedno wspomnienie powoduje przytłaczającą falę, eksplozję negatywnych emocji. Dlatego myślę o życiu, a ściślej ujmując, poszukuję recepty na moje cierpienie. Tak naprawdę to zastanawiam się, czy mam do niego prawo...

Czy zadając komuś ból, można także cierpieć? Czy będąc źródłem cierpienia innej osoby, można je współodczuwać? Nie wiem. Chciałbym wiedzieć. Może mając zdolności Freuda czy Hegla do odbioru rzeczywistości, byłbym w stanie wysunąć odkrywcze wnioski. Lecz jako nieskomplikowana osoba myślę, że człowiek nie powinien mieć tego zaszczytu. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że przybierając pozę męczennika, próbuję zamaskować to, co zrobiłem, wzbudzić żal. Nie powinno tak być, lecz skłonności do takiego zachowania są powszechne w dzisiejszych czasach.  Nawet gdy to ja wbiłem nóż komuś w plecy, mogłem się przy tym sam skaleczyć. A że mam skłonność do autodestrukcji, to z każdą godziną kaleczę się jeszcze bardziej.

***
- Spójrz mi w oczy – wyszeptał z lekką obawą do mojego ucha – Chester, proszę Cię, dopuść mnie do siebie. Widzę, że znowu tworzysz mur, szukasz izolacji. Nie pozwolę Ci na to.
Tak, Jake, tworzę mur. Nie, Jake, nie spojrzę Ci w oczy. Nie potrafię. Jak mam spojrzeć w oczy, w których kryje się cała nasza wspólna przeszłość i błysk nadziei na lepsze jutro? Jak mam to zrobić, gdy mam pełną świadomość tego, że wszystko zaprzepaściłem? Gdy już nie wiem, jakie są moje uczucia? Co jest stałą prawdą, a co impulsem?
- Kochanie, przestań. Nie dorabiaj żadnej ideologii. Mam po prostu gorszy dzień – fałszywie się uśmiecham i łapię chłopaka za rękę, jakby dla potwierdzenia.
Cholera. Co ja właściwie powiedziałem?! Kolejny raz nie umiem opanować słów, które cisną się do ust z taką siłą, że nie ma żadnego sposobu, by je ujarzmić. Minęło pięć dni odkąd zdradziłem mojego chłopaka. Pięć pieprzonych dni i pięć pieprzonych błędów. Kłamstwa, ciągłe kłamstwa... Ale nie umiem wyznać prawdy. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Nie jestem w stanie zranić człowieka, który jako jedyny nie zranił mnie. Brzmi altruistycznie, prawda? Szkoda, że to tylko pozory. W rzeczywistości jestem pierdolonym egoistą. Nie wiem tylko, kiedy i jak się z tym uporać.

***
- Spójrz mi w oczy – powiedział wręcz błagalnym tonem – Chester, proszę Cię dopuść mnie do siebie. Nie uważasz, że po tym, co się stało w moje urodziny powinniśmy porozmawiać? Owszem. Przyszedłem do ciebie i moją dumę za drzwiami. A teraz stoję przed tobą i nie poddam się. Będę o ciebie walczył. Ja, Mike Shinoda, obiecuję Ci to. Dam Ci czas, ale będę walczył – jeszcze raz zaakcentował, po czym wyszedł z mojego pokoju.
Nigdy w życiu nie byłem tak skonfundowany. Nigdy.