Cześć. :3 Macie już pierwszy rozdział i specjalnie dla Was - dłuższy.
_____________________________________________________
- Palisz? – pytam Mike’a idącego kilka kroków przede mną. A
sam wyciągam opakowanie Malboro. Wkładam do ust papierosa, jednocześnie
szukając zapalniczki i po chwili odpalam. Zaciągam się głęboko i delektuję się
dymem, wypełniającym moje płuca. Uwielbiam to uczucie.
- Nie – odpowiada takim głosem, jakbym go zapytał, czy
obrabuje ze mną bank. – I ty też nie powinieneś – dodaje po chwili.
- Spadaj – uśmiecham się. – Nie jesteś moim ojcem, wyluzuj,
kilka szlug nikogo nie zabiło.
- Od kiedy palisz?
- No nie wiem, może z dwa lata. A co?
- No to kilka szlug na pewno nie, kilkaset jak już i owszem,
może zabić. Czy też spowodować raka. Albo niepłodność.
- A co ci do mojej płodności? – staram się przybrać
najbardziej zadziorny ton głosu, na jaki tylko mnie stać. Nie wiem, co ten człowiek w
sobie ma, ale czuję się przy nim swobodnie. Jest drugą na świecie osobą, przy
której potrafię się zachowywać jak tylko mi się podoba, nie udając nikogo i pozostając w stu procentach sobą.
On tylko wybucha śmiechem i kiwa nieporadnie głową.
- Dobra, odpuszczę ci, ale obiecaj, że ograniczysz to gówno!
- Co tylko rozkażesz, o panie – kłaniam się nisko i puszczam
mu oczko. Po czym zaciągam się po raz kolejny dopiero co zapalonym papierosem i
wypuszczam dym prosto w twarz mojego nowego kolegi. On zaczyna demonstracyjnie
machać dłońmi, odganiając dym i kaszląc.
- Kurwa, Chester, ogarnij – krzyczy, udając, że jest zły i
rzuca się na mnie. Próbuje mi wyrwać papierosa, co kończy się przepychankami. Po chwili oboje lądujemy na ziemi, śmiejąc się
jak idioci. Przechodzący obok nas ludzie faktycznie nas za takich uważają. My
nie zwracamy na to uwagi i jeszcze chwilę szarpiemy się jak dzieci. Mike – jako
że jest ode mnie wyższy i silniejszy – dominuje i siada na mnie okrakiem,
przyciskając do ziemi. No i nagle tępo zwalnia… Spogląda mi głęboko w oczy i po
prostu trwamy w takiej pozycji. Jakby nasze oczy pozostawały w niewidocznej i
nierozerwalnej więzi. W zupełnej ciszy.
On lekko się nachyla, lecz ja po chwili wybudzam się z tego amoku i zwinnym
ruchem wydostaję się z jego objęć i wstaję. Nie mogę na to pozwolić. Cholera,
muszę się ogarnąć. Jake. Jake. Jake. Mam chłopaka o imieniu Jake. On jest dla
mnie najważniejszy. To jedyna osoba, której mogę ufać, którą kocham i która
kilka lat temu wyciągnęła do mnie dłoń, kiedy nikt inny nie zwracał na mnie
uwagi. Zresztą co tu dużo mówić… Mike to tylko kolega, którego poznałem
zaledwie godzinę temu. I na tym koniec.
- Dość tego, przez ciebie jestem cały brudny, jak mam się
teraz w domu pokazać? - uśmiecham się i pokazuję mu środkowy palec. Nie chcę,
żeby zobaczył, że jego zachowanie mnie speszyło, weźmie mnie za jakiegoś
kretyna. Zwłaszcza że na pewno nie chciał mnie pocałować, to tylko moje chore
fantazje. Całkowicie chore, niestworzone i urojone. Osoba o jego wyglądzie i
sposobie bycia na pewno ma dziewczynę. Zresztą, upominam się w myślach, Jake –
to za nim szaleję. W myślach przywołuję obraz mojego chłopaka i mimowolnie się
uśmiecham. Jest wysoki – ma co najmniej
190 centymetrów - i szczupły. Jego głębokie zielone oczy lekko przysłania
rozczochrana ciemnoczerwona grzywka, przefarbował się w ramach buntu, po
odejściu od rodziny zastępczej, która wiecznie krytykowała jego wygląd i sposób
bycia. No właśnie… poznaliśmy się w domu dziecka. Gdy miałem dziesięć lat
przenieśli mnie do dwuosobowego pokoju i wtedy trafiłem na niego. Staliśmy się
najlepszymi przyjaciółmi, a potem zrozumiałem, że go kocham. Na całe szczęście
–stał się cud – on odwzajemnił moją miłość, więc od dwóch lat jesteśmy razem.
Wzdłuż linii prawego obojczyka ma wytatuowany napis: „Save me”. Kiedyś mi
powiedział, że zrobił go pod wpływem impulsu, gdy dowiedział się, że jego
biologiczna matka nie żyje i zrozumiał, że mimo braku rodziny, nie jest sam. Że
wierzy, że kiedyś Bóg go wybawi i właśnie ten tatuaż ma to przedstawiać.
Podziwiam go za to. To on ukształtował moją osobowość, pomógł mi zrozumieć, że
narkotyki to nie ucieczka i mimo że będzie mi w życiu ciężko, to mam
pamiętać, że mam osobę, która mnie kocha. I będę mu za to dozgonnie wdzięczny.
Z zamyślenia wyrywa mnie głos chłopaka.
Na szczęście Mike nie zauważył mojego dziwnego zachowania i
tylko się zaśmiał. Czyli wszystko jest w porządku. Mimo ze znam go od dosłownie kilku chwil, naprawdę go
polubiłem. Chciałbym z nim utrzymać kontakt. Mimo że mam wielką miłość, osobę,
do której mogę się zwrócić, czasem jest mi ciężko. Brakuje mi tutaj przyjaciół…
Lub choćby zwykłych znajomych.
- Ojej, przepraszam, księżniczko Chesterko. Wybaczysz mi ten
niegodny czyn? Może zechcesz wstąpić do mego domostwa, by oczyścić swoje zacne
oblicze – rzuca z ironią.
- Wal się.
- Spokojnie! W sumie
czekaj, skończmy te kretynizmy. Zimno jest, a mieszkam niedaleko. Chcesz do
mnie wpaść? Nie ma co oczekiwać na luksusy, ale moglibyśmy napić się kawy,
pogadać.
Jeszcze pytasz?! Człowieku marzę o tym! Jednak w mojej
odpowiedzi nie przejawiam takiego podekscytowania, nie chcę go spłoszyć.
- Pewnie. To gdzie mieszkasz?
- Niedaleko, dwie przecznice dalej. Z piętnaście minut nam
zleci.
Całą drogę idziemy w ciszy, ale nie przeszkadza mi to. To nie
jest cisza wynikająca z zażenowania i tego, że nie wiadomo, co mówić. To
komfortowa cisza, gdzie każdy zostaje sam ze swoimi myślami. Mimo to uśmiech
nie schodzi z mojej twarzy.
Tak jak mówił Mike po około piętnastu minutach jesteśmy na
miejscu. Zaszliśmy do niewielkiej i dość charakterystycznej dzielnicy, bowiem
wszystkie domki szeregowe wyglądają prawie identycznie. Białe murowane ściany,
czerwono-bordowe dachówki i widok na znajdujący się niedaleko las. Może
faktycznie nie jest to najbogatsza część Los Angeles, ale zdecydowanie należąca
do tych najbardziej urokliwych. Wchodzimy do trzeciego domku od lewej strony –
numer 9. Mike idzie przodem, otwiera drzwi i zachęcająco kiwa, abym ruszył za
nim. Gdy przekroczyliśmy drzwi od razu uderzył mnie niesamowity klimat. W
powietrzu unosi się aromat pierników (no cóż, w końcu jest grudzień, święta
coraz bliżej) i kawy. Ściany pomalowane są na pastelowe kolory, co od razu
odpręża. Szybkim ruchem ściągam buty i kurtkę. Ruszam za kolegą mając nadzieję, że
oprowadzi mnie po swoim domu, który wywarł na mnie duże wrażenie. Bo jest on
ucieleśnieniem moich dziecięcych marzeń i fantazji. Nie wielka willa, jakby
wyjęta z katalogu z ochroną i rozbudowanym systemem alarmowym, w której aktualnie
mieszkam… Pragnę po prostu cichego zakątka, wypełnionego rodzinną atmosferą.
Może i jest to dziecinne, ale przez to, że nigdy nie miałem czegoś takiego,
naprawdę choć raz chciałbym zasmakować ciepłej i rodzinnej atmosfery.
- Mikey, to ty? – z rozważań budzi mnie głos należący do
prawdopodobnie starszej kobiety, która po chwili pojawia się na korytarzu.
- Cześć, babciu – opowiada Mike i całuje ją w policzek. –
Zwolnili nas dzisiaj ze szkoły, więc przyszedłem z kolegą. Chester, to moja
babcia – Elena.
- Miło panią poznać, naprawdę – uśmiecham się najserdeczniej
jak tylko potrafię.
- Witaj, chłopcze, no dobrze, nie przeszkadzam już wam,
idźcie na górę.
Niezwykle miła kobieta. Jej poczciwy uśmiech i spojrzenie zza
okularów – to także obudziło we mnie małego chłopca, który nigdy nie miał
okazji, i nie będzie jej miał, na poznanie babci. Kurwa. Chester, ogarnij się –
upominam sam siebie w myślach. Po prostu… ten dom, atmosfera… to wszystko
sprawia, że żałuję, że mi to nie będzie nigdy dane.
- No chodź, chodź – Mike szturcha mnie w ramię i ciągnie za
sobą na górę. No właśnie… Ciekawy jestem jaki jest jego pokój.
Skręcamy w pierwsze drzwi po lewej i wchodzimy. No cóż,
powiem, że ten pokój raczej mnie nie zaskoczył. Typowy dla nastolatka.
Granatowe ściany przyozdobione wieloma zdjęciami i plakatami, między innymi
Pink Floydów, Nirvany i Joy Division – ma dobry gust muzyczny, od razu widać. Na
łóżko porozwalana jest sterta ubrań… T-shirty, bluzy, marynarki, spodnie –
dosłownie jakby wyrzucił całą szafę. Pod ścianą stoi równie zagracone biurko, z
tym że jego powierzchnię zajmują książki i zeszyty. Po lewej stronie nad
łóżkiem jest małe okno, a pod nim szafka. Znajduje się na nim zdjęcie, które
przykuwa moją uwagę. Korzystając z okazji, że Mike wyskoczył na chwilę na dół
po coś do picia i jedzenia, podchodzę bliżej, by zobaczyć, co ono przedstawia.
Piękna kobieta w wieku około dwudziestu lat
w barwnej sukience. Włosy ma rozwiane, okalają jej twarz z każdej strony. Uwagę
przykuwa jej uśmiech. Tak piękny, szczery i życzliwy… Nie potrafię nawet tego
opisać. Delikatnie biorę oprawioną fotografię do ręki i przyglądam się jej z
bliska. Oczywiście, w tym samym momencie otwierają się drzwi.
- Kurwa, pozwolił ci ktoś to ruszać?!
- Przepraszam, ale cholera, spokojnie. Już odstawiam na
miejsce, tylko się nie wkurzaj.
On odstawia butelkę Tonic’u i serowe chipsy na biurko i
nerwowo odgarnia włosy.
- Przepraszam. Jestem po prostu wyczulony. To zdjęcie dużo
dla mnie znaczy.
- A co, to twoja laska?
Chester, ty kretynie. Wzrok Mike’a sugeruje mi, że
zdecydowanie nie. Uśmiech schodzi z jego twarzy, pojawia się smutek i
zwątpienie.
- Nie. To moja matka.
O kurwa. No to się "trafiłem"...
- Cholera, przepraszam, pomyliłem się, ale jest naprawdę
piękna. Głupio pytać, ale ile ma teraz lat, bo to zdjęcie przedstawia ją z w
młodości, nie?
I znowu… Kurwa. Czy ja kiedyś się zamknę. Chyba z przypływu
radości, że w końcu mam z kim spędzić trochę czasu, zacząłem gadać jak idiota.
- Nie żyje. Wiem, że będziesz chciał wiedzieć, więc powiem ci
od razu. Lepiej znać prawdę, niż snuć domysły. Zmarła przy moim porodzie. W
wieku dziewiętnastu lat została zgwałcona – Mike bierze głęboki oddech, widzę w
jego oczach, ile go kosztuje to wspomnienie. – Dowiedziała się, że szanse na
przeżycie i moje i jej są nikłe. Wszyscy
kazali jej usunąć ciążę… Po co jej
dziecko, które nie dość, że powstało nie z miłości, a z przemocy, a w dodatku,
które może zabić. Wszyscy z wyjątkiem Eleny wmawiali jej, że jej życie jest cenniejsze, że musi usunąć płód, póki jest na to szansa. Ale ona wierzyła, że wszystko ma swój sens. Że skoro
zaszła już w ciążę, to dane jej było urodzić, a nie odebrać życie. Bo owszem, aborcja to według niej było pewnego rodzaju morderstwo. Nikt nie ma prawa decydować o ludzkim życiu, nawet jeśli zaczęło się w tak niefortunny sposób. Ale niestety, diagnozy
lekarzy się sprawdziły. Zmarła – ja przeżyłem. Dzień w dzień, patrząc na to
zdjęcie, pytam się: dlaczego? Była dobrą osobą, pełną współczucia, miłości... Mogłaby uchodzić za wzrór. I dla mnie nim jest, a zmarła. A jakiś popieprzony
gwałciciel żyje teraz na wolności, nie wiedząc nawet, że istnieję. I gdzie tu
jest sens?! Kurwa mać... Nie rozumiem tego. Czy nie ma na świecie sprawiedliwości?!
Nie wiem, co mam zrobić. Pierwszy raz widzę, że ktoś może
mieć w życiu gorzej, niż ja. Czasami słowa nie są w stanie oddać emocji, uczuć.
Więc po prostu podchodzę do Mike’a i przytulam go. Chcę mu dać do zrozumienia, że mimo znamy się kilka godzin, może mi ufać. Że mogę być jego przyjacielem, któremu zawsze będzie mógł zaufać.
No ! Na szczescie nie zapomnialas i o mnie :D Zajebisty rozdzial :D Biedny Mike...tak mi Go szkoda :C No i Chaz...:C Tulimy XD Dobra...na ''starosc'' mi odbija XD To dzieki tobie Chester , Mike , Rob , Joe , Brad i Phoenix . Wasza ''wina'' XD Kocham ich :D ♥ ♥ ♥ :D Niedlugo i ja dodam swoj :D Z niecierpliwoscia czekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuńPinknie po prostu :D. Miałaś b. fajny pomysł, jeżeli chodzi o mamę Mike'a. Troszeczkę krótkie, ale przecież mi zawsze jest mało, więc się nie przejmuj xD. Jestem ciekawa co będzie dalej. A i w każdym komentarzu będę to pisać : Błagam skończ to dobrze, bo nie chcę znowu przez tydzień przeżywać D:
OdpowiedzUsuńAwwwwww *.* To mi przychodzi jedynie w tej chwili do głowy. Gest Chester'a oczywiście słodki, a pomysł ze śmiercią mamy Mike'a faktycznie oryginalny i cholernie smutny.
OdpowiedzUsuńKolejna sprawa to Jake! Kurde, wydaje się na prawdę świetnym chłopakiem, ale ja i tak wolę Mike'a, hah :d Jednak ciekawie rozegrane, muszę przyznać.
Totalnie kocham ich rozmowy, przepychanki i wszystko - no po prostu GENIALNE *.* Zdecydowanie więcej tego *.*
Cholera no, nie wiem co napisać : o Rozdział dłuższy, ale dla mnie wciąż za krótki! xD Mam nadzieję, że kolejny pojawi się równie szybko, bo zdecydowanie czekam na rozwój akcji :d
Dzięki. :3 Powiem Ci, że uwielbiam postać Jake'a i nie mogę się doczekać, kiedy go wprowadzę do opowiadania. :3 Tak sobie myślę, że jest on moim takim niestworzonym ideałem chłopaka... No może opócz czerwonych włosów, to odpuszczę. :D
UsuńAle tatuaż jak najbardziej! *.* Możesz mu dodać jeszcze motor, a na pewno bym stanęła w kolejce po niego! xd
UsuńOoo, czyli poznamy Jake'a? No to ja się mogę już w takim razie doczekać! : d
Poznacie :D Jakoś za 2/3 rozdziały Jake zawita. No, tatuaż *__* Haha, taki bad boy!
UsuńA kiedy Ty planujesz kolejny, moja panno? :p
Tak wgl. jego postać została zainspirowana... Zaynem z 1D. XD Nie słucham ich, ale oni są meeega przystojni. I najpierw jak zaczęłam pisać, to miał tak wyglądać, ale potem stwierdziłam,że jednak to zmienię. :D
Uuu, przystojni są - to trzeba im przyznać! xd
OdpowiedzUsuńA mi w głowie teraz chodzi Dominik i Aleksander z Sali Samobójców, no cudownie po prostu -.- xd
Co do mniee, to na prawdę chciałam dodać coś jutro i przed moim wyjazdem, ale cholera coś czarno to widzę, bo nie mogę nic sensownego ogarnąć -.-
Natomiast co do Jake'a, to jeszcze trochę na niego poczekam : o Ale na takiego to warto czekać, haha :3 Bo do takich mam słabość po prostu, no! *.* Taki "zły", tajemniczy, mroczny i wszystko razem, haha xd Ojj, demoralizujesz mnie droga Panno : o nie dobrze, ojjjj nie dobrze XD
Haha <3 wiem, wiem.. Cała ja XD
UsuńSzkoda! Miałam nadzieję, że będzie niedługo. :c
No.. Oni też świetni. I w ogóle "Sala" to genialny film.
w piątek dodam na sto procent, jak złe to nie będzie to i tak dodam xd
Usuńkurde, jak pojadę to gdzie ja będę czytać : o o.O
o ja... O JA, masakra xd
No świetny, a oni cóż, ja już tam wszędzie dopatruję się gejowskich związków xd
Dobra, ja nie spamuję, bo mnie ktoś jeszcze zamorduje.
Moja mina na historie o Matce: bezcenna. Skąd taki pomysł?
OdpowiedzUsuńChciałam, żeby coś ich połączyło - więc niech to będzie brak najbliższej rodziny, smutna przeszłość. I pomysł jakoś się pojawił. No i ostatnio na religii poruszyliśmy temat aborcji, gwałtu i jakoś mnie to zainteresowało.
UsuńNie mam duzo czasu, ale chcialam skomentowac juz teraz, zeby potem nie zapomniec (znowu xd). Rozdzial swietny, podoba mi sie, ze Mike i Chester tak od samego poczatku zalapali wspolny jezyk, no i ten moment prawie pocalunku,byl uroczy :3 Ale jakbys widziala moja mine, w momencie kiedy Chester myslal o swoim chlopaku! Hahaha, no na to, ze go zeswatasz z kims innym niz Mike to bym nie wpadla, ale w porzadu, moze byc bardzo ciekawie. :) no i ta smutna historia o Mamie Mike'a... Kurcze, jak w domu powitala ich babcie przeczuwalam, ze musi byc cos nie tak, ale i tak mnie niezle zaskoczylas. Chociaz z drugiej strony podoba mi sie taki obrot sytuacji, bo to kolejna cecha wolna laczaca Benningtona i Shinode, wiec na pewno, kiedy juz sie Mike dowie o sytuacji Chaza, to ich do siebie zblizy.
OdpowiedzUsuńA teraz uciekam, zbierac sie do szkoly. :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny.
Ty wiesz co...? Ty wiesz, że uważam to za najświetniejsze opowiadanie na całym świecie? *_* Już teraz wiesz i nie zapominaj o tym :D Mrrraśna ta akcja, jak Mike sobie siedział na Chesterze i...Po prostu brak mi słów, by opisać ten rozdział. Oboje mają smutną historię, aż łza się kręci w oku, jak to czytam. Dzięki temu jest jeszcze bardziej ciekawie i mam ochotę na więcej. Znacznie więcej :D Kocham cię, wybacz za taki nieporadny kom, ale serio nie mam co napisać :P A słowo "zajebiście" nie oddaje tego wszystkiego... Dodaj szybko, bo to jest naprawdę świetne! Pozdrawiam :P
OdpowiedzUsuń-> and-we-could-run-away <-
jeeny, jakie to fajne ;3 mają ciekawe życiorysy, chociaż to może złe słowo, bo są okropne. nie wyobrażam sobie wychowywać się bez rodziców czy w domu dziecka... ale mniejsza, ważne, że mają siebie ;p czuję, że ten chłopak trochę namiesza (a tak btw nie wyobrażam sobie Chaza z jakimkolwiek innym mężczyzną niż Mike :o), ale Chester już chyba coś czuje do Spike'a i liczę na szybką zmianę partnera i oczywiście na happy end! ;d czekam na więcej, mam nadzieję, że w święta napiszesz baardzo duużo ;3
OdpowiedzUsuńPowiem ci że ogólnie bennody nie czytam, ale twoja jest świetna. In the end wzruszające, love or hate zarąbiste a to... cudo. Czekam na następne z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział szesnasty :> [i-am-about-to-break]
OdpowiedzUsuńI czekam na coś nowego :3