piątek, 23 listopada 2012

Love or Hate? : Rozdział IV

No i jestem już z czwórką. Sama się dziwię, że tak szybko, ale w zasadzie dzisiaj miałam prawie cały wolny dzień, więc mogłam sobie pozwolić na pisanie. I tym samym informuję Was, że kolejny pojawi się dopiero po 6 grudnia.
___________________________________________________________ 
- Można się dosiąść? – donośny, lecz nieśmiały głos wybudza mnie z zamyślenia. Bez obracania się wiem, do kogo on należy.
  Jest to mężczyzna średniego wzrostu, ubrany w niebiesko-szare jeansy, fioletową bluzę z kapturem i obszerną czarną kurtkę, który nerwowo przestępuje z nogi na nogę, czekając na moją reakcję. Co mogę odpowiedzieć? „Tak, Mike, pewnie, zapraszam, siadaj, rozgość się!” ze sztucznym uśmiechem? Czy może: „Wypierdalaj stąd, japoński chuju, zburzyłeś ład w moim życiu”? No cóż… stwierdzam, że lepiej w ogóle się nie odzywać i czekać, jak dalej potoczy się sytuacja.
  Po kilku sekundach martwej ciszy Mike zdecydował się usiąść koło mnie. Nie wiem, czego on ode mnie oczekuje, ani po co tu przyszedł. To i tak nie ma żadnego sensu… Spędzamy kilka minut, patrząc się każdy w inną stronę, nie odzywając się do siebie ani słowem. Podnoszę się z i ruszam przed siebie. Nie mam zamiaru siedzieć, czekając na cud. Cud w postaci przeprosin.
  O Mike’u można powiedzieć wiele dobrych rzeczy. Jest wspaniałym człowiekiem, wrażliwym na krzywdę innych, niesamowitym artystą, którego w duchu zawsze podziwiam, szczerą i  dobrą osobą. Jednak jest coś, czego nie potrafi. Co sprawia mu zawsze wielki problem – przeprosiny. Nie potrafi przełamać swojej dumy i przyznać się do błędu. Jest na to zbyt perfekcyjny…
  Dałem mu chwilę czasu… Gdyby chciał, odezwał się, wytłumaczyłby mi pewne sprawy. A on? Po prostu usiadł na tej cholernej ławce i nie powiedział  ani słowa. Pewnie jeszcze liczył, że to ja podejmę rozmowę. Dlatego odszedłem stamtąd i teraz idę przed siebie szybkim i zdecydowanym krokiem. Chcę wrócić do domu. Mam dość tego wszystkiego. Chcę po prostu w spokoju usiąść i nie przejmować się niczym. Po raz ostatni przed wyjściem z parku obracam się i spoglądam na Mike’a. Nadal siedzi w tym samym miejscu. Siedzi i płacze.
  Po dwudziestu minutach drogi zziębnięty, głodny i przemęczony wchodzę do domu. W końcu. Rzucam klucze na stół i idę do kuchni zrobić sobie herbatę. Naprawdę, chciałbym zapomnieć. Wyzwolić się od tych pytań, niepewności… Spójrzmy prawdzie w oczy… Jestem samotnym trzydziestosześcioletnim facetem mieszkających w pojedynkę w willi, gdzie zmieściłaby się wielodzietna rodzina z włącznie z wszystkimi ciotkami. Nie wiem, czym to zostało spowodowane, co prawda podejrzewam, że wydarzeniami z poprzedniej nocy, ale zacząłem się zastanawiać. Rozważać sens swojego życia. Powinienem być szczęśliwy. Mam pracę, która nie tylko przynosi wielkie dochody. Taka praca to spełnienie marzeń, mogę codziennie realizować się, robiąc rzeczy, które sprawiają mi ogromną przyjemność. Nie mogę też narzekać na brak znajomych i przyjaciół. Ale gdy co do czego przyjdzie… Jestem sam. Mimo bliskich osób, to nie ma tej jednej; szczerze oddanej, do której mógłbym zadzwonić o trzeciej w nocy, mówiąc, że źle się czuję. Nie mam miłości. Albo inaczej… odwzajemnionej i szczęśliwej miłości. Żyć bez miłości to tak, jakby związać ptakowi skrzydła i pozbawić go możliwości fruwania. Ból też potrafi spętać skrzydła i uniemożliwić latanie -  I jeśli będą spętane przez długi czas, zapomnisz, że zostałeś stworzony do latania. *
   Tak, przyznałem się do tego. Cała ta szopka, moja przesadna nienawiść, to tylko pozory. Chęć pokazania światu, że mogę być niezależny, że nikt nie jest w stanie złamać Chestera Benningtona. Ale w duchu nigdy nie przestałem go kochać. Mimo tego, że on nie odwzajemnił moich uczuć i zranił mnie. Wtedy ukryłem się pod pancerzem gniewu, nienawiści. Potem to nieszczęsne zdarzenie. Poprzez słowo: „zdarzenie” mam namyśli seks. Mimo że wypiłem wtedy dużo. Dużo za dużo. To i tak nie mogę zrzucić tego wszystkiego na alkohol. Niezależnie od tego i tak gdzieś w głębi wiedziałem, co robię. W podświadomości pragnąłem tego od czterech lat – ponownego zbliżenia. Nie wiem, jak to wyglądało ze strony Mike’a. Jak to możliwe, że po tym jak mnie zlekceważył, nagle kocha się ze mną. Co on sobie myślał? Że historia się powtórzy? Że znowu będzie miał noc pełną przygód i dobrej zabawy, a rano przyjdzie pora, by o wszystkim zapomnieć? Nie potrafię się wczuć w jego sytuację, ani wskazać, co nim kierowało. I to mnie właśnie dobija… Czy znowu potraktował mnie jak przedmiot? Upij, wyruchaj, wyrzuć?
  Tak bardzo chciałbym z nim porozmawiać. Może to jest dziwne. Wiele osób,  po takim zdarzeniu zamknęłoby się w sobie i nie dało szans drugiej osobie na wyjaśnienia, ale nie ja. Ja nienawidzę niejasnych sytuacji i niedokończonych spraw. Chcę i potrzebuję usłyszeć jego wersję. Przede wszystkim: DLACZEGO? I właśnie to mnie niszczy. Ta niepewność.
 ~o~
  Minęło kilka dni. Kilka monotonnych, dłużących się i ponurych dni. Praktycznie cały czas siedziałem w domu. Zero kontaktu z ludźmi. Ale może to i dobrze. Czasem człowiek wpadnie w taki dół, z którego ciężko się wydobyć. Pytania, brak odpowiedzi, refleksje i rozważania. One ostatnio mną zawładnęły.
  Spędzam kolejną godzinę na kanapie w salonie, rozmyślając nad swoim życiem. Aż nagle słyszę dźwięk dzwonka do drzwi.
  Nawet nie patrzę przez wizjer, kto przyszedł. Odruchowo otwieram drzwi, prosząc w duchu, żeby to był Mike. Jeżeli nie wyjaśnię sobie z nim kilku spraw to zwariuję, naprawdę.
  Tylko kilka sekund dzieli mnie od ujrzenia osoby stojącej za drzwiami. Uff, to on.
- Nie wiem, co powiedzieć. Ale proszę, pozwól mi wejść, wytłumaczyć, porozmawiać… - ledwo uchylam drzwi, a on od razu w bardzo szybkim tempie wypowiada te słowa.
  Ja po prostu otwieram szerzej drzwi i daję mu znak, że ma wejść. Ostatni raz był u mnie w domu chyba kilka miesięcy temu...
- Napijesz się czegoś? – uprzejmie pytam.
- Poproszę herbatę.
- Moment, rozgość się, a ja zaparzę tę herbatę.
  Mike zdejmuje buty i wchodzi do salonu. Wow. Nie wiem, dlaczego jestem dla niego miły i tak skory do rozmowy. Może te godziny, które spędziłem na analizowaniu mojego życia i przede wszystkim zachowania, dały mi do myślenia. W tej chwili nie ma sensu się kłócić, wypominać błędy. Czas na rozmowę. Pierwszą od czterech lat – szczerą rozmowę.
  Po kilku minutach wchodzę do pokoju, stawiając dwa kubki gorącej miętowej herbaty na stole i po prostu czekam.
- Dziękuję, że mnie tak przyjąłeś, Chester. I dziękuję za możliwość wypowiedzenia się. Przykro mi, że wtedy w parku nie byłem gotowy. Szukałem cię sporo czasu, a gdy w końcu znalazłem, nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego słowa – nerwowo przeczesuje włosy i upija duży  łyk herbaty. Widzę, że jest mu ciężko. – Wiesz, że nigdy nie byłem dobry w przepraszaniu i tłumaczeniu się. Ale proszę, daj mi szansę. Wiele myślałem i naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć, byś zrozumiał moje zachowanie. A wiem, że zachowałem się źle. Może zacznijmy od początku. Cztery lata temu byłem zagubionym dzieciakiem. Może brzmi to paradoksalnie, ale właśnie tak było. Co miesiąc nowa dziewczyna, szybki seks, alkohol, imprezy… Bałem się uczuć. A gdy w końcu odnalazłem Annę, ona mnie skrzywdziła, a zresztą co tu dużo mówić, znasz tę historię. I potem stało się. Przespaliśmy się ze sobą. Mimo że myślisz, że miałem to totalnie gdzieś, wiedz, że tak nie było. To jedna z najpiękniejszych nocy w moim życiu – smutno się uśmiecha i po chwili kontynuuje. -  Gdy wtedy zobaczyłem cię rano… Byłeś taki szczęśliwy, zakochany. A ja, jak ostatni cham, bawiłem się twoimi uczuciami. Nie ma na to sensownego tłumaczenia… Po prostu to było dla mnie za dużo. Seks z mężczyzną. A nawet nie o to chodzi. Tamtej nocy poczułem coś do ciebie. Ale przeraziło mnie to. Homoseksualizm NIGDY nie wchodził w grę. Pochodzę z takiej rodziny, gdzie bycie gejem było wręcz zakazane. Oczywiście, rodzice byli w pewnym stopniu tolerancyjni, jednak nie, jeśli chodziło o ich synka. Pamiętam, że jak miałem jakieś szesnaście lat i nie miałem dziewczyny, spotykałem się z samymi chłopakami… A właściwie z jednym. Nigdy nikomu tego nie mówiłem i wiedz, że ciężko mi to wyznać, ale może zrozumiesz wtedy moje zachowanie. Miał na imię Jared. Przeprowadził się z Kanady i zamieszkał naprzeciwko mojego domu. Zaczęliśmy się spotykać, początkowo jako kumple, potem nasza znajomość przerodziła się w wielką przyjaźń, a na koniec była już to miłość. Kochałem go, naprawdę. Całym sercem. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu…  I pewnego dnia, gdy Jared przyszedł do mnie i myśleliśmy, że nikogo nie ma, zaczęliśmy się całować tuż przy samym wejściu. Wiesz… to miała być TA noc. I wtedy moja mama wyszła z kuchni. Zaczęła płakać… Wywaliła Jareda za drzwi, mówiąc, że już nigdy ma się nie pokazywać jej na oczy i zabroniła nam jakiegokolwiek kontaktu. Groziła, że powie jego rodzicom, a oni byli jeszcze bardziej radykalni w tych poglądach. Następnie odbyła ze mną długą rozmowę. Nie będę ci opowiadał ciągu dalszego. Po prostu w skrócie mówiąc, powiedziała, że jeśli jeszcze raz przyłapie mnie z chłopakiem, to nie ma szans, żebym mieszkał w tym domu… - Mike bierze głęboki oddech i szybkim ruchem ociera łzy. To wspomnienie naprawdę dużo go kosztowało… - Teraz już wiesz… Dlatego tak bardzo bałem się uczucia, które pojawiło się po tamtej nocy. Przez moją matkę… Mimo że jestem już dorosłym i niezależnym  człowiekiem, gdzieś w sercu pozostał żal i wielki strach, że uczucie między mężczyznami nie może przetrwać.
- Mike… Przykro mi, naprawdę. Wiem, że to wydają się być tylko puste słowa, ale tak nie jest. Teraz już rozumiem… Bardzo mi przykro, że musiałeś przez to przejść.
- Dzięki… A resztę historii znasz. Pod wpływem alkoholu znowu to kochaliśmy się. Tym razem, mimo że był to tylko pijacki seks, zrozumiałem, że nie ma czego się bać. Że to ciebie pragnę. Że nie zależy mi na żadnej Annie, Jade, Mary… czy jeszcze innej dziewczynie. To ty jesteś tym jedynym. Chciałem, żebyś to wiedział. I jeszcze raz przepraszam. Przepraszam, że zrozumienie tego zajęło mi całe cztery lata. Wybacz mi, proszę.
___________________________________________________________
Szczerze mówiąc, nie wiem, co myśleć o tym rozdziale. Jest jakiś taki refleksyjny i opisowy. Ale mam nadzieję, że jakoś przez to przebrniecie. :)
I proszę Was, bo po statystykach widzę, że jest więcej osób czytających niż komentujących, więc jeśli tam gdzieś jesteście i czytacie to opowiadanie, dajcie jakiś znak, co sądzicie. Byłabym wdzięczna. :)

*cytat: William P. Young
A, jeszcze coś. Jak widzicie w tym rozdziale pojawia się wiele niezgodności z prawdziwym życiem Mike'a. Ale to tylko fikcja literacka. Tak jak kiedyś mówiłam, ich życiorysy układam po swojemu.

9 komentarzy:

  1. Genialne! Kurde, musisz to kończyć w takim momencie? ;____; Boże, biedny Mike i Chester też... ja chcę wiedzieć, co on mu odpowie! DD: Czekam na następny ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, biedny Mike. I Chester. No, ale teraz, kiedy wszystko się już wyjaśniło, a Bennington nadal darzy Shinodę uczuciem, to wybaczy mu, prawda? No i nie wiem, czemu mielibyśmy przez niego nie przebrnąć, ja tam lubię takie rozdziały, w których więcej jest przemyśleń, niż dialogów czy akcji.
    Pozdrawiam i czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc, wybuchłam śmiechem...
    "Pamiętam, że jak miałem jakieś szesnaście lat i nie miałem dziewczyny, spotykałem się z samymi chłopakami… A właściwie z jednym. Nigdy nikomu tego nie mówiłem i wiedz, że ciężko mi to wyznać, ale może zrozumiesz wtedy moje zachowanie. Miał na imię Jared.."
    Jareeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeedd Letooooooooo! :DD
    Mam do tego gościa trochę dziwny i inny stosunek, ale jak słyszę jego imię czy go widzę, nie mogę się ogarnąć. A perspektywa wyobrażenia sobie yaoi o... ekhę Leto-Shinoda trochę mnie wytrąciła z równowagi. I jeszcze ta jego matka, wyobraziłam sobie jak wparowała z wałkiem do ciasta i wgl...
    Co ze mnie za człowiek... xDD
    Ale to przez ciebie, rozwijasz moją wyobraźnię! xD
    A ogólnie rozdział jest cudowny, taki podsumowujący, tłumaczący. Czekam aż wpleciesz kolejny wątek :D

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne, naprawdę. szczególnie dzisiaj dla mnie jest wyjątkowe, ponieważ miałam okropny dzień, a tu taka niespodzianka. teraz jak to czytam, to mam łzy w oczach, może przez ten fatalny dzień, nie wiem. ale dziękuję Ci za to, że dodałaś dziś rozdział, przynajmniej mam coś pozytywnego...
    ale mniejsza z tym, wracając do rozdziału: cieszę się, że Mike wreszcie wyjaśnił wszystko Chesterowi i się pogodzili. czekałam na to usprawiedliwienie Shinody i wreszcie się doczekałam. smutne, naprawdę. ale dobrze, że już wszystko jest okej. czekam na następny, szkoda, że będzie tak późno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie potrafię zebrać myśli w coś sensownego, po prostu nie wiem co napisać, no. Te opisy, po prostu, no... wow. Cudo. Aż serio nie wiem co powiedzieć. Te opisy, no po prostu mogłam poczuć się Chester'em przez chociaż ten jeden moment i za to dziękuję :> Plus historia Mike'a, wszystko się idealnie układa w jedną całość. Z jednej strony go rozumiem, z drugiej zaś nie wiem jak mógł potraktować swojego przyjaciela. No cóż, jestem tylko ciekawa jak na to wszystko zareaguje Chaz, bo to mnie cholernie ciekawi :d Oby tak częściej te rozdziały tak szybko się pojawiały. Czekam na następny! I jeszcze raz, świetna robota. Cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. *___* Przeczytałam ten rozdział, nie odwracając w ogóle głowy od ekranu. Pochłonął mnie całkowicie. Czytając kolejne zdania chciałam wiedzieć, co dalej, co dalej, aż w końcu się skończyło...Pomyślałam wtedy, że i tak dodasz szybko, a potem przypomniał mi się twój wstęp ;_; Dlaczego mi to robisz? Przecież dobrze wiesz, jak kocham to opowiadanie, a tu muszę czekać do 6 grudnia...No i około 2 tygodni zastanawiania się, wchodzenia co chwile na twojego bloga, zastanawiania, czy w końcu dodałaś...Poczekam dla tych cudownych i przepięknych rozdziałów, ale za to piąty ma być bardzo dłuuuuugi :P A co do samego rozdziału: Nie myślałam, że Mike kiedyś przeprosi Chestera. Normalnie szok. I ta cała jego historia... :( Biedny chłopak :( Ale myślę, że w końcu znalazł osobę, którą tak szczerze kocha i jest nią właśnie Chester :D Prawie się popłakałam, czytając to...Ale potem wielki zaciesz :D Jednym słowem: Kocham!!! Powodzenia w dalszym pisaniu i wracaj do nas juuuż!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpadam, aby poinformować bardzo serdecznie o rozdziale trzynastym. Mam nadzieję, że mnie na stosie nie spalicie xd
    Pozdrawiam : d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej, w końcu dobra wiadomość, ciągle wchodziłam i czekałam, żebyś to napisała. :3 Koło 22/23 ogarnę.

      Usuń