niedziela, 9 września 2012

In The End: Rozdział IX

Witajcie. Jeny, już się zaczyna. Od razu przepraszam, ale rozdziały będą się pojawiały rzadziej. Po 1 - szkoła. Po 2 - powoli kończy mi się to, co napisałam, a brak czasu, by pisać więcej. Ale będę się starała nadgonić, obiecuję. :) Wiem, że dodaję za krótkie rozdziały... Wybaczcie.


_____________________________________________________________




To chyba najdłuższe pięć sekund w całym moim życiu. Obserwuję go. Wdech, wydech, odgarnia włosy, bierze moją dłoń, każe wstać. W tej chwili zachowuję się jak robot. Spoglądam na niego zestresowany, nie wiedząc co się dzieje. Wtedy on – uśmiechnięty od ucha do ucha – składa pocałunek na moich ustach.
- To najpiękniejszy prezent urodzinowy. Tak, tak, oczywiście, że tak! Kocham cię.
Zarzuca mi ręce na szyje i przygniata ciężarem swojego ciała. Lądujemy na podłodze, nie zważając na to, że leżymy na środku korytarza na marmurowej posadce. Pozbawiamy się ubrań szybko. Pocałunki są pełne pasji, coraz odważniejsze. Ruchy szybsze, wskazujące na wielkie pożądanie. Wszystkie pesymistyczne myśli, smutek, złość… to wszystko odchodzi. Nieważne, że to nie tak miał przebiec ten dzień. Że nie będzie ani kolacji urodzinowej, ani wręczenia prezentów. Liczy się tu i teraz. A właśnie w tej chwili oddaję się swojemu chłopakowi. Przepraszam, przyszłemu mężowi. I nigdy nie czułem się lepiej.


                        * * *
Wiele razy mówiłem, że jestem szczęśliwy. Często bez zastanowienia. Po prostu udało mi się coś, byłem zadowolony i myślałem, że to jest to. Ale po dzisiejszym dniu nigdy więcej nie będę rzucał już słów na wiatr. Szczęście… jest czymś niebywałym. Nie jest wcale łatwe do osiągnięcia. Każdy ma swoją miarę, według której szacuje, czy to już ten stan, czy pragnie się jeszcze więcej…
Ale od dzisiaj wiem, co to oznacza.. I z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ostatni rok był najszczęśliwszym w całym moim życiu. Wczorajszy dzień tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. 09.06.2013 rok. Ta data na zawsze zostanie w moim sercu. To właśnie wtedy wziąłem ślub z najcudowniejszym mężczyzną na tej ziemi.
Teraz, leżąc w łóżku obok mojego męża tuż po  miesiącu miodowym spędzonym w Paryżu, wspominam nasze wesele. To było coś niesamowitego…
Ceremonia zaczęła się około godziny 16:00. Był to oczywiście ślub cywilny, niestety wiemy, co prawo mówi na temat ślubów homoseksualistów. Ale nieważne, liczy się to, że i tak udało nam się, że jesteśmy razem.
Gości nie było wielu. Postawiliśmy na kameralną uroczystość w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół. Wynajęliśmy mały pałac pod Nowym Jorkiem, gdzie wcześniej odbyło się zawarcie związku. To miejsce wywierało na wszystkich bez wyjątku ogromne wrażenie… Piękny budynek utrzymany w renesansowym stylu z charakterystyczną zabudową znajdujący się w odosobnionym parku tuż nad stawem. Gdy wybieraliśmy to miejsce, kierowaliśmy się głównie tym, że tutaj na pewno nie znajdą nas fotoreporterzy. To była naprawdę trafna decyzja. Nie chodzi już o samą prasę, czy ludzi, ale o to, jak ten pałac był urzekający. Widząc miny gości, którzy tuż po wyjściu z samochodów z wielkim zadowoleniem i niedowierzaniem przypatrywali się budynkowi, tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu. Szczególnie w taką pogodę. Która zdecydowanie nam dopisała. Czerwcowy wieczór, dość wysoka temperatura, około dwudziestu dwóch stopni, lecz nie za gorąco, lato się w końcu jeszcze na dobre  nie zaczęło. Szum wody, szelest liści, widok niesamowitych krajobrazów otaczających nas, atmosfera tworzona przez ludzi, których się kocha i chce się dzielić te piękne chwile swojego życia. A przede wszystkim osoba, która cię zawsze zrozumie. Pomoże. Wesprze. Pokocha. Właśnie on dopełnił to wszystko. I dzięki temu poczułem, że jestem szczęśliwy.
Zanim wszyscy dotarli na miejsce była już godzina 20:00. Czas na uroczystą kolację. Wszystkie potrawy były smaczne. Później – standardowo – tańce oraz  zabawa do rana.
Gdy o tym myślę, to wszystko wydaje się być bajką. Z tym że zamiast królewny pojawia się dwóch królewiczów… Ale mówiąc na poważnie, nigdy nie pomyślałbym, że to będzie tak cudowny, wręcz idealny dzień z mojego życia. A żeniłem się już dwa razy i mimo że kochałem moje poprzednie partnerki, nic nie jest w stanie dorównać mojej miłości do niego. Do Mike’a. Pamiętam jak jeszcze niedawno karciłem się za fantazje o nim, czy nawet wzmianki, gdy myśl w stylu: „Mike wygląda świetnie w tej fryzurze” była niczym zbrodnia… A teraz? Rozstałem się z żoną. Zamieszkałem z nim. Przespałem się z nim nie raz. W zasadzie wiele, wiele razy. A co najważniejsze zawarliśmy związek małżeński! Mimo że kocham go nad życie i nie wyobrażam sobie byśmy kiedykolwiek mieli się rozstać, to nadal czuję się dziwnie, mówiąc, że mam męża. Tak samo jak przez pierwsze tygodnie ciężko było mi się przestawić na tryb „mam chłopaka” tak teraz będzie jeszcze trudniej. Ale to tylko głupie gadanie. Nic ważnego.  Nie zmienia to faktu, że za nic nie zamieniłbym go na nawet najpiękniejszą i najbardziej inteligentną kobietę na ziemi. Nigdy!
Po skończonej zabawie około 5 nad ranem udaliśmy się do wynajętego apartamentu tuż nad salą weselną. Duży pokój z kominkiem, drewnianą podłogą, ogromnymi oknami z niesamowicie urzekającymi widokami na staw i pobliski las… To wszystko stwarzało jeszcze cieplejszą, domową atmosferę. Tuż po przekroczeniu progu, zanim zdążyliśmy nacieszyć się i poznać wnętrze, zaczęliśmy się całować. Każdy pocałunek jest inny. Mike jest człowiekiem bardzo uczuciowym, który nie kryje swoich emocji. Tym razem jasno wyczytałem z jego zachowania, że jest po prostu szczęśliwy, tak samo jak ja. Radość, euforia, zadowolenie… te odczucia dominowały. Już po chwili leżeliśmy nadzy w wielkim łożu z baldachimem, mówiąc sobie jak bardzo nam zależy i jak bardzo się kochamy. I tak zakończyliśmy ten wspaniały dzień, który na zawsze pozostanie w naszych sercach.

* * *
ROK PÓŹNIEJ
Jeny, jak jest zimno. Stoję pod drzwiami do własnego domu ponad pięć minut, pukając nerwowo w drzwi. Mimo że jest czerwiec, pogoda na to w ogóle nie wskazuje. Deszcz, wiatr, temperatura utrzymuje się na granicy dziesięciu stopni. A pomyśleć, jak pięknie było jeszcze rok temu…
- Mike! Otwórz te cholerne drzwi – krzyczę po raz kolejny. Wiem, że on tam jest, widzę zapalone światło i ciemną sylwetkę w kuchni. Nie wiem tylko z jakiego powodu nie otwiera mi ich. Powinienem mieć swój klucz, jasne, ale każdemu zdarza się zapomnieć. – Mike! To jakiś głupi żart?! Otwieraj! – jestem coraz bardziej podirytowany.
I wtedy w końcu otwierają się drzwi. Jeżeli wiedziałbym, co zastanę w środku, nigdy nie zdecydowałbym się na wejście tutaj.
Przede mną stoi Mike. Cały roztrzęsiony… znam go na tyle długo, że z samych oczu mógłbym wyczytać nawet najbardziej skryte emocje. A teraz… widzę ból, pustkę, przerażenie i smutek. Wszechogarniający, wielki smutek. Podkrążone oczy, niedbała fryzura, grymas na twarzy. I w ręku gazeta…nie. To nie może być to.
- M-Mike… co się stało? – pytam zdenerwowany.
On tylko rzuca we mnie gazetą i wybiega z mieszkania.
- Jeszcze masz czelność pytać? Ty chuju pieprzony! – rzuca w pośpiechu i po chwili znika w uliczce obok.


_________________________________________________________
No i się zaczęło. : ) Zapraszam do komentowania i czytania. Kolejna część za około tydzień.

14 komentarzy:

  1. OMGGGGGGGGGGGG!!!!! <3 ciekawa jestem co dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. no i mam ten swój wyczekany zwrot akcji. kurde noo, nie ucina się w takim miejscu xDD

    OdpowiedzUsuń
  3. 9.06 <3
    Nie mogę nie mogę, nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zabrakło mi walki, szalonej miłości. Ślub trochę za szybko. Ale ciekawy zwrot akcji.

    OdpowiedzUsuń
  5. ale z następną częścią mozesz się pośpieszyć, bo jestem ciekawa, co dalej xd exi

    OdpowiedzUsuń
  6. ciesze sie, ze tak szybko udalo Ci sie wstawic kolejny rozdzial. :) szkoda tylko, ze taki krotki, ale wybaczam - wiem po sobie jak duzo czasu zabiera szkola. jak dla mnie troche za szybko toczy sie akcja.. moze to tylko ja, ale nie lubie czegos takiego, jak'rok pozniej' itp, a tutaj w jednym rozdziale przeszlismy dwa lata do przodu! moze jestem okrutna, ale ciesze sie, ze zaczelo sie cos dziac, bo robilo sie troszke za slodko. okej, dwojka kochajacych sie ludzi, to piekne, ale kazdy zwiazek ma wzloty i upadki, a ten wygladal jak wyjety prosto z bajki, bez tegodrugiego. no, ale okej, jest. tylko nie rozumiem czemu Mikey az tak sie zdenerwowal. bo, jak rozumiem cala afera o seks Cheza z tym chlopakiem, right? skoro wydarzylo sie to ponad dwa lata temu (dobrze licze?) i tak naprawde nie byli jeszcze wtedy razem to o co taka afera? ja rozumiem, mogl miec muza zle, ze oklamal go w sprawie 'pierwszego razu z facetem' mogl sie czuc oszukany, czy zdradzony, ale wg. mnie zareagowal troche zbyt ostro.. ale to tylko moja opinia. ;) w kazdym razie mam nadzieje, ze Chesterowi uda sie to jakos wyjasnic i pogodzi sie z Shinoda, bo smutno by mi bylo, gdyby sie rozstali. :(
    zycze duzo weny i czasu, abys mogla napisac kolejne rozdzialy i przy okazji zapraszam do siebie, w pewnym sensie moje opowiadanie tez jest o LP, wiec moze Ci sie spodoba, a mi przydalyby sie jakies opinie z zewnatrz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaa, bylabym zapomniala! 9.06 coz za piekna data! <3 swietny pomysl.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :) Jasne, że wpadnę i zobaczę! Hmm.. czuję, że muszę wytłumaczyć się, choć wiem, że masz rację. Akcja dzieje się szybko i pojawiają się przeskoki czasu, gdyż jest to krótka bennoda. W sumie jak zaczynałam to przewidywałam góra 10 rozdziałów (też nie za długich) a teraz wychodzi na to, że będzie tego więcej, ale jednak nie na tyle. Zresztą to nie w moim stylu, powiedzmy. Lubię pisać zwięźle pod tym względem. Co do Mike'a zobaczysz - wszystko się wyjaśni w swoim czasie, cierpliwości :D
      Z tą datą to faktycznie nie mogłam się oprzeć... :3

      Usuń
  8. Matko, świetny zwrot akcji, na prawdę nie mogę się doczekać co będzie potem, pisz szybko, bo nie wyrobię, mówię serio ;d kocham Twoje opisy wręcz, wszystko tak świetnie opisane, każde słowo, po prostu... Cudo.
    Fakt, akcja poszła szybko do przodu, ale to raczej zrozumiałe.
    Plus jeszcze odpowiedz na Twój komentarz: nie, nie mam Twittera, jakoś nie mogę się zabrać za założenie.
    Druga sprawa, dziękuję za miłe słowa, starałam się, żeby jakoś to wyszło. 
    Teraz pracuje nad czymś dłuższym, bo to było tylko takie tam... 
    Mam już prolog i rozdział pierwszy, wystarczy to trochę dopracować. Tym razem, mało przekleństw, obiecuję. Jedyną wadą będzie to, że akcja będzie rozkręcała się powoli, ale chcę zacząć od początku z najmniejszymi detalami. 
    No to się rozpisałam xd 
    Pozdrawiam i dużo weny życzę ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeny, dziękuję, nawet nie wiesz, jak pomagają te słowa. :) Szkoda, że nie masz, ale jak założysz, to pisz! Cieszę się. Ale od razu mało, po prostu trochę ograniczyć. To nie wada, jeżeli są dobre opisy, to jest to zaleta. A Tobie to na pewno wyjdzie, trzymam kciuki. Jak dodasz to pisz mi tutaj, z chęcią wejdę i przeczytam!
      Nawzajem :3

      Usuń
    2. Postaram się założyć, ale nie wiem co z tego wyjdzie, szczerze mówiąc xd
      Nie ma za co dziękować, co prawda to prawda ;)
      Tak btw. wstawiłam prolog, jest dość nudy, bo póki co Bennody nie ma w ogóle, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku.
      Pozdrawiam ;d

      Usuń
    3. Już wchodzę i czytam. *.*
      Na pewno będzie świetny. Załóż,załóż.
      / Queen Anna

      Usuń
  9. haha, trzymam fason, dodałam rozdział pierwszy, chociaż drugi nie pojawi się już tak szybko, ale nieważne, jeśli masz ochotę, to... przeczytaj ;p
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń