środa, 5 września 2012

In The End: Rozdział VIII

   Zapowiadałam, że rozdziały nie będą tak często, ale w zasadzie teraz jeszcze na początku września nie dzieje się nic wielkiego, co spowodowałoby brak czasu, więc dodaję kolejny już dziś. :) Tylko nie zaśnijcie w tym momencie - ale muszę to powiedzieć - dziękuję. Wiem, że powtarzam to CIĄGLE, ale sprawia mi przyjemność to, że są osoby, które czytają bloga i im się to podoba. Nawet te, które nie komentują, a piszą na fb czy tt. Okej, teraz do rzeczy. A więc miłego czytania!


___________________________________



   Minęły już dwa tygodnie odkąd zamieszkaliśmy razem. Nigdy w życiu nie czułem się lepiej. Nigdy, przysięgam. Nawet podczas ślubu, miesiąca miodowego, wydania pierwszej płyty, otrzymania pierwszej ważnej nagrody w branży muzycznej… Mógłbym długo wymieniać. Dokładnie pół roku  temu byłem pogrążony w rozpaczy, nie potrafiłem sobie poradzić z błędami przeszłości. A przede wszystkim byłem nieszczęśliwy, bo nie miałem przy sobie osoby, którą kocham nad życie. Nie było Mike’a. A teraz… Mieszkam z moim chłopakiem w najpiękniejszym domu, jaki kiedykolwiek postawiono na tym świecie. Wydaliśmy z zespołem kolejną płytę, która zebrała same pozytywne opinie recenzentów i wyprzedała się w zadziwiającej ilości. Działalność Linkin Park rozwija się z dnia na dzień, w głowie mamy nowe pomysły już na kolejną płytę. Co prawda będzie trzeba je odłożyć na później, gdyż nawet nie ruszyliśmy w trasę koncertową, która ma porządnie wypromować „Living Things”. Ale nawet to wszystko traci znaczenie, kiedy on pojawia się obok. Jest wiele twierdzeń na temat pierwszej prawdziwej miłości. Kiedyś dla mnie to były tylko puste frazesy. Ale w tej chwili, kiedy doświadczam tego wszystkiego na własnej skórze rozumiem, czym jest i jak wielką ma  potęgę miłość. Kiedy odnajdziesz osobę, którą pokochasz, a i przy wielkim szczęściu, ona pokocha ciebie, wszystko inne przestaje istnieć. Pieniądze, dobra materialne, sława, kariera… Nic z tych rzeczy nie jest już potrzebne, by żyć i w zgodzie ze swoim sumieniem powiedzieć: „jestem szczęśliwy”. Ja mogę. Wiadomo, że nie wszystko jest idealnie… Skończyłem proces rozwodowy z teraz już byłą żoną, a przez to ucierpiały moje kontakty z dziećmi. Ale wiem, że gdy dojrzeją, zrozumieją, czym się kierowałem. Wierzę w to całym sercem.
   W zasadzie jest jeszcze jedna rzecz… Ilekroć o tym myślę, mam gęsią skórkę. Kartka, którą dostałem całkiem niedawno. Wydarzenia  sprzed sześciu miesięcy.  To nie daje mi spokoju. Choć za każdym razem powtarzam sobie, że skończyłem z przeszłością, nie cofnę błędów, które popełniłem, a mogę jedynie wyciągnąć z nich wnioski, nadal boję się. Ale wiem też, że nie może tak być. Dlatego teraz, jak i za każdym razem, kiedy nachodzą mnie wspomnienia, oddalam je i skupiam się na tym, co dzieje się teraz. Idzie mi z tym coraz lepiej. Wymieniam wtedy w pamięci pozytywne strony życia.  A owych u mnie nie brakuje. Choć do osiągnięcia pełni szczęścia i zadowolenia brakuje mi jeszcze  jednej rzeczy… Ślubu.
   Nawet teraz, kiedy spaceruję po pełnym uroku parku, trzymając Mike’a za rękę, myślę o tym, jak bardzo pragnę go poślubić. Chwytam jego dłoń i zatrzymuję, by złożyć pocałunek na jego ustach. Na tę chwilę odkładam rozważania na ten temat   i czulę całuję mojego chłopaka, który idzie tuż koło mnie. Nie obchodzi mnie, że jakaś starsza pani w moherowym berecie prycha na nas i nerwowo kręci głową. Ani że młoda blondynka nad stawem właśnie zrobiła nam zdjęcie, mimo że myśli, że tego nie dostrzegłem. Ci wszyscy ludzie w tej chwili nie istnieją. Jestem ja i mój chłopak. Uwielbiam to powtarzać, choć brzmi to niezbyt adekwatnie co do naszego wieku, ale nie dbam o to. Jestem z moim chłopakiem. Cholera, jak to cudownie brzmi.

* * *
   Chyba zwariowałem. Mam trzydzieści pięć lat, gromadę dzieci, dwie byłe żony, a zachowuję się jak osoba o jakieś piętnaście lat młodsza. Ale długo o tym rozmyślałem, właściwie przez cały czas… Chcę poślubić Mike’a. To nie tylko marzenie, to cel. Niczego bardziej nie pragnę, odkąd wiem już, że tamten chłopak od wiadomości dał mi spokój, gdyż nie odzywał się. Odkąd zakończyłem sprawę rozwodową. Odkąd mieszkam z nim. Po prostu pragnę zalegalizować  nasz związek. Niektórzy nie wierzą w małżeństwo, twierdzą, że to tylko zbędna dokumentacja. Ale nie dla mnie. Jestem może i trochę staroświecki, ale sądzę, że to zwieńczenie miłości. Dlatego też mam zamiar oświadczyć się Mike’owi. By przypieczętować nasze uczucie, pokazać całemu światu, jak bardzo go kocham. Wiem już nawet jak to rozegrać… Oświadczę mu się w jego urodziny. Czyli dokładnie za dwa tygodnie - 11 lutego.  Mam nadzieję, że kocha mnie tak samo lub chociaż w połowie tak bardzo jak ja jego i spodoba mu się mój niecodzienny „prezent”.

* * *
   „Kocham cię. Jesteś dla mnie całym życiem. To tobie chce się oddać na wieki. Wyjdź za mnie.” Nie, nie i jeszcze raz nie! To brzmi żałośnie. Jak wycięte z najsłabszej komedii romantycznej. Nigdy wcześniej się tak nie stresowałem. Ani przed ważnymi egzaminami, pierwszym publicznym wystąpieniem, przesłuchaniem… Jest dokładnie 17:43. Za kilka minut Mike będzie w domu, a ja zamierzam mu się oświadczyć.  Dzisiaj wypadają jego urodziny… Udawanie, że zapomniałem było cięższe niż się wydawało. Ten ledwo dostrzegalny smutek i zawód w jego oczach, kiedy przez cały dzień nie poruszyłem tego tematu… Coś potwornego. Ale mam nadzieję, że opłacało się. Że dzisiejszy wieczór mu wszystko wynagrodzi. Cholera. Znowu nachodzą mnie najczarniejsze myśli, że odmówi, wyśmieje mnie i zakończy nasz związek… To byłoby okropne. Dobra, Chester, uspokój się – upominam sam siebie. Wszystko będzie dobrze, musi być. Jesteśmy razem już bardzo długo, znamy się i przyjaźnimy jeszcze dłużej. Ale nie, o kurde! Przecież nie wiem, co powiedzieć! Ja… co jeśli stanę przed nim jak kretyn i ośmieszę się… Cały zestresowany przemierzam pokój w jedną i w drugą stronę. Na tę okoliczność ozdobiłem salon świecami, przygotowałem urodzinową kolację, zaaranżowałem niespodziankę dla Mike’a – prezent z okazji jego święta. I nagle słyszę ciche kroki dobiegające z korytarza. Jest tu. Cholera, nie może wejść do salonu, jeszcze nie teraz. Biegnę, żeby go złapać, zanim zdąży cokolwiek zauważyć.
- Mike! Jesteś! – krzyczę, wpadając jak szybko jak błyskawica na niego, by odwrócić uwagę.
- Jestem. Pozwól, że się przebiorę – odpowiada oschle  i wysuwa się z mojego uścisku.
Nie, nie mogę tak dalej. To już najwyższa pora.
-  Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam… - zaczynam śpiewać.
   On obraca się i szeroko uśmiecha. Czeka aż skończę, a potem podchodzi do mnie.
- Nie zapomniałeś…
- Nie mógłbym zapomnieć. Mike, proszę cię. Za bardzo cię kocham, żeby zapomnieć.
- Dziękuję… Ja ciebie też – szepcze i całuje w policzek.
Zbieram całą swoją odwagę i lekko go odtrącam.
- Posłuchaj, Mike i proszę nie przerywaj – sam nie wiem, jak to się dzieje, ale słowa same napływają mi do ust. – Zanim przyszedłeś, odchodziłem od zmysłów, nie wiedząc jak się zachować, ani co powiedzieć… Próbowałem przygotować jakąś przemowę, ale nic nie wyszło… Nadal nie wiem, co zrobię, ale zdecydowałem, że postawię na szczerość.  Więc oto prawda. Odkąd tylko cię ujrzałem, wiedziałem, że jesteś niezwykłym człowiekiem. Każde kolejne spotkanie z tobą, rozmowa utwierdzały mnie w tym przekonaniu. A teraz? Jesteśmy tutaj… Razem. Mamy dom, w którym mieszkamy wspólnie od jakiegoś czasu. Nasz związek trwa jeszcze dłużej… Długo się zastanawiałem, dokąd nas to doprowadzi. I wiem, do czego chciałbym, aby doprowadziło… - biorę głęboki wdech, spoglądam w jego oczu i klękam na kolano. – Kocham cię. Tak szalenie cię kocham. Każda minuta, której nie spędzamy razem, jest poświęcona tylko tobie. Myślę o tobie nieustannie. Te słowa, tylko puste słowa, nie potrafią wyrazić mojego oddania i wielkiej miłości. Ale mam nadzieję, że zaufasz im i zgodzisz się. Mike, czy wyjdziesz za mnie? – pytam i wyciągam z kieszeni marynarki czerwone pudełeczko.
_______________________________________________________


How sweet. Haha, teraz tak myślę, że chyba nigdy się nie doczekacie tego zwrotu akcji, który ciągle zapowiadam. A może i wcale go nie będzie? Trzeba Was potrzymać w napięciu. :3 
I na sam koniec - polecam świetnego bloga ( tematyka jest inna, ale naprawdę warto zerknąć ) - <<klik>>

7 komentarzy:

  1. Coś za krótko i skupiłaś się na jednym wątku, ale nie zaprzeczam, uwielbiam ten blog *,* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. OMGGGGGGGGGGGGGG!!!!! <3 ciekawa jestem tego zwrotu akcji no!

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie! I krótkie trochę, ale i tak kocham ten blog.

    OdpowiedzUsuń
  4. wiesz co? nienawidzę Cię za to przerywanie w takich momentach! ale to jak Chester się denerwował i te wszystkie jego niepewności, jejku to jest takie słodkie, że az mogę Ci wybaczyć to zakończenie. :33 no to teraz czekamy tylko na odpowiedź Mike'a! (mam nadzieję, że będzie twierdząca, ofc. )

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju poryczałam się ;c <3 to jest takie cudne, a to jak on mu się oświadczał, te wszystkie słowa, które wypowiadał...*.* no magia <3 czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak możesz w takim momencie! no jak ! czekam na kolejną część ^^ boże te słowa były piękne *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ryczę nadal, chcę wziąć się w garść ale nie mogę. Rozwaliłaś mnie ale w pozytywny sposób < 3 Uwielbiam Ciebie za to jak fantastycznie piszesz, i pewnie nie ważne co się wydarzy nadal będę uwielbiała twojego bloga. Czekam na następny *.*

    OdpowiedzUsuń