_________________________________________________
Nie, nie, nie! Nie wierzę, że to był sen… A było tak…
realnie. Do kurwy nędzy! Jak to jest możliwe, że wyobraźnia płata mi takie
figle. Teraz. Właśnie w tym stanie. Cholera! Nie potrafię się otrząsnąć po tym
wszystkim, a teraz jeszcze będę żył durną nadzieją, że ten sen się ziści. Bo
było tak prawdziwie. I pięknie.
Mam w dupie to, jak źle się teraz czuję. Nie obchodzą mnie
zawroty i ból głowy czy nudności. Nie zniosę tego dłużej…
Idę do łazienki, by wziąć zimny prysznic i ożywić się
odrobinę. Szybko myję zęby i ubieram się. Czarne znoszone rurki oraz biały T-shirt z krwistoczerwonym
nadrukiem i jestem gotowy do wyjścia. W pośpiechu narzucam czarną kurtkę i
biegnę do sklepu.
- Poproszę litra wódki – mówię niekulturalnie, nawet nie
witając się z kasjerką.
Ona spogląda na mnie z pogardą. Najprawdopodobniej nie
rozpoznała mnie. Jedyne co widzi zza swoich zielonych okularów w grubej oprawce
to człowiek na kacu, który pragnie alkoholu i nie marzy o niczym innym, jak
tylko się nawalić.
- 20 dolarów proszę – odpowiada gburowato.
Tym razem nie jestem hojny. Kładę banknot na ladzie i
wychodzę.
W domu, nie ściągając butów, od razu kieruję się do sypialni,
gdzie otwieram butelkę i wlewam w siebie kilka łyków trunku. Rozgrzewa on moje
gardło, czuję jakby zaraz miało spłonąć.
Mała przerwa i następna kolejka.
Powoli tracę świadomość… Nie wiem, co się dzieje. Wstaję z
krzesła i ruszam na korytarz, chwiejąc się na wszystkie strony. Opierając się o ścianę, przypadkowo zrzucam
zdjęcie. Trzask. Szklana ramka rozbiła się na mnóstwo małych kawałeczków o
grupą, marmurową posadzkę. Przecieram zaspane oczy i powoli nachylam się nad
zdjęciem. Pragnę zobaczyć, co ono przedstawia.
Delikatnie odgarniam szklane odłamki i drżącą ręką biorę
fotografię. To co widzę, wywołuje u mnie wręcz gorzką rozpacz. Idealnie trafiłem na zdjęcie.
Dwoje roześmianych ludzi, trzymających się za rękę. Za nimi piękny pałacyk
umiejscowiony w parku nad jeziorem. Tak, oczywiście. Jest to zdjęcie z naszego
wesela. Mike ubrany jest w czarny garnitur, którego krój i kolor idealnie
podkreślają urodę pół-Japończyka. Włosy ma jakby zmierzwione, lekko postawione
na żel. Wygląda tak niesamowicie… Aż za dobrze. Czy on zawsze musi być tak cholernie
perfekcyjny..? W każdym calu idealny? To zawsze JA go przepraszałem. JA
popełniałem błędy. JA błagałem o wybaczenie. A on? Kurwa! Człowiek bez skazy…
Czuję tym razem narastającą złość. Nie wiem, co ją
spowodowało. Przechodzę coraz to większe wahania nastrojów. Przed chwilą
użalałem się nad sobą, pragnąc jego powrotu, ale teraz… Złość. Złość. I jeszcze
raz złość. Wypełnia mnie w całości. Nie kontroluję już siebie, za dużo wypiłem.
W zasadzie nie wiedząc, co się dzieje, powoli wstaję, chwytając się ściany.
Przemierzam korytarz chwiejnym krokiem. Rzygać mi się chce, jak na to patrzę!
Pieprzona sielanka! Te wszystkie zdjęcia… one tylko pokazują to, co nigdy nie
wróci. Coś co było, a nigdy tego nie odzyskam… Choćbym nie wiadomo jak bardzo
się starał. Coraz większy gniew gotuje się we mnie. Spoglądam w lewo. Mike z
gitarą na koncercie. W prawo – Mike i ja na jakiejś charytatywnej gali. Przed
siebie – Mike i ja na plaży. Wszędzie tylko Mike, Mike i jeszcze raz Mike.
Kurwa! Mam tego dość! Nie mogę patrzeć na ten korytarz. Nie mogę wytrzymać,
widząc go – uśmiechniętego od ucha do ucha – na każdym zdjęciu! To tak
cholernie boli. Ta wiedza, świadomość, że to już może nigdy nie powrócić. Ale
jednocześnie frustracja, dlaczego on – pewny siebie i zarazem tak perfekcyjny,
nigdy niczego nie zepsuje… Tacy ludzie nie istnieją! Przynajmniej zawsze w to
wierzyłem.
Nie wytrzymując tej całej presji, złości, smutku… tych
wszystkich negatywnych emocji, które się we mnie zbierały od dłuższego czasu,
zaczynam krzyczeć. Ile sił w gardle. Jakbym śpiewał dla tysięcznej publiczności
bez nagłośnienia. W dupie mam co powiedzą sąsiedzi. Jedyne czego chcę, to
odroczyć te uczucia. Miotając się między ścianami, krzycząc, zrzucam zdjęcia.
Furia… dzika, gniewna furia zawładnęła mną.
Ten widok… Gdy ON
upada. Roztrzaskuje się na małe, nic niewarte kawałeczki. To mnie zadowala. Nie
mogę dłużej znieść jego braku, więc pora się pożegnać należycie. Skoro on mnie
ma gdzieś, ja go także! Kolejna fotografia ląduje na podłodze.
W tym momencie czuję
się jak szaleniec. Osoba, która dopiero co uciekła z psychiatryka. A może tym
właśnie jestem? Jakimś pieprzonym popaprańcem, który ma nierówno w głowie…
Miota mną wszechogarniająca złość. Krzyczę nadal, w dodatku coraz głośniej,
demolując naszą ścianę ze zdjęciami. Huk. Trzask tłuczonego szkła. Mój głos. Te
3 elementy składają się na dźwięki wypełniające dom. Idealna melodia.
* * *
Po około dwudziestu minutach mam dość. Spoglądam dookoła siebie… co ja zrobiłem?! Nadal czuję smak alkoholu w ustach. Na rękach – krew. Zbijając ramki, musiałem się skaleczyć. Skapuje miarowo na posadzkę. Czuję się jak w horrorze. Gdzie główną rolę gram ja – jako psychiczny morderca. Morderca przeszłości. I tego, co dobre, co najlepsze. Zepsułem wszystko, co było do zepsucia.
A przede wszystkim
wygląd domu, tego korytarza… To, co się ze mną dzieje jest niepojęte… w jednej
chwili tęsknię za nim, użalam się, a w drugiej demoluję większość naszych
zdjęć, tych, które miały zostać pamiątkami na całe życie, ale też cały
korytarz, raniąc się przy tym.
To, co odczuwam… moje cierpienie ma wymiar psychiczny. Nawet
nie czuję już bólu fizycznego. Jestem tylko pustą materią pozbawioną ludzkich
odczuć. Jak żałosne to jest? Nie potrafię nawet zdecydować, jak się czuję.
Zdefiniować swoich uczuć. Szalejących jak nawałnica w mojej głowie. Nie do
rozpoznania. Nie do zidentyfikowania. Jestem zagubiony. Tak cholernie zagubiony
i skonfundowany.
To za dużo… W tej
chwili łzy ciekną mi po policzkach.
Powiem Wam, że lubię pisać rzeczy tego typu. Nie tyle skupić się na akcji, co na samym opisie i emocjach. Nie wiem, co o tym sądzicie... Nie wiem, kiedy kolejny, bo powiedzmy, że ten to taka niespodzianka. Nawet dla mnie. Nie liczyłam, że tak szybko się wyrobię.
_________________________________________________
Podoba mi się coś takiego. Skupienie na emocjach, a nie rozwijanie fabuły. Coś innego, niż spotyka się zazwyczaj, ale nie gorszego, wręcz przeciwnie! Można się wczuć w ten ból Chestera, jego bezradność, mieszankę emocji, która się w nim kumuluje, a na końcu wybucha, zbyt długo tłumiona wewnątrz. Bardzo fajnie Ci to wyszło, naprawdę mi się podoba. Jednak ciągle mam nadzieję, że nie będziesz nas już dłużej trzymać w niepewności i w najbliższej przyszłości dojdzie do konfrontacji Mike-Chester.
OdpowiedzUsuńNo jasne, że dojdzie. Przecież nie zakończę opowiadania wywodami Chaza: "co by było gdyby". W następnym rozdziale coś się wyjaśni, obiecuję.
UsuńI dziękuję bardzo. :3
biedny Chaz..:(
OdpowiedzUsuńNo to teraz mogę dodać komentarz, po przeczytaniu 3 zaległych jak dla mnie rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńNo to tak! Ślub jak najbardziej na miejscu ;) Nie było, ani za szybko, ani za wolno. Później ta notatka w gazeci na masakra. Zniszczyła mu wszystko na co tak bardzo pracował... aż się płakać chce :( A czy to miało coś wspólnego z tą kartką, którą Chester znalazł pod drzwiami? o.O Czekam na następny rozdział, bo muszę przyznać, że robi się coraz ciekawiej <3
Wszystko w swoim czasie się wyjaśni, obiecuję :)
UsuńI dziękuję bardzo. :3
Rozdział faktycznie jest świetny, aż czuje się wibrujące emocje w powietrzu i cały ten ból Chester'a. A co najważniejsze zrozumienie, ja chyba też bym na jego miejscu wpadła w furię.
OdpowiedzUsuńKocham wręcz ten rozdział i czekam na kolejny.
Pozdrawiam ;)
No chyba najlepszy z do tej pory napisanych rozdziałów. Przynajmniej dla mnie:) Świetnie ujęte emocje, bez zbędnego ględzenia, a opisane... jak z autopsji;) Lubie taki styl, krótkie zdania, urywane, fajnie dynamicznie:) Bardzo na plus.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, bluemonster.
Informuję o nowym rozdziale ; d
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nowy z Twojej strony!
Dwa rozdziały w plecy, ale co tam xd
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział, mogę go chyba szerze nazwać moim ulubionym, mimo, że jest smutny.
Po prostu poezja! Perfekcyjnie to wszystko opisałaś!
Błagam tylko o to, żeby do siebie wrócili! Błaaagaam! xd
Tyśka ;d
Dziękuję. W zasadzie bałam się, że właśnie nie spodoba się Wam ten rozdział, bo jest inny. Ale cieszę się, że się myliłam. :)
OdpowiedzUsuńCzytaj dalej, a się przekonasz, jak się skończy :D
Uwielbiam to że jesteś taka bezpośrednia, nie obijasz uczuć w bawełnę, dzięki temu ja jako twój odbiorca mogę poczuć się jak Chester i przeżywać to razem z nim. To właśnie w opowiadaniach jest najlepsze - pole wyobraźni. Ale denerwuje mnie to ze przeciągasz to ich spotkanie, może to lepiej, podejdę z większą zachłannością.
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie komentowałam Twojego bloga, bo nie byłam zalogowana. Ale uwielbiam go od początku. Spokojnie mogę powiedzieć, że jest to mój ulubiony blog, zresztą pierwszy, jaki zaczęłam czytać i mam do niego ogromny sentyment. Ostatnio sama zaczęłam pisać, więc zapraszam do mnie, liczę na Twoją opinię. : )
OdpowiedzUsuńDobra, skończyłam czytać właśnie CAŁE opowiadanie. Nieźle, co? 12 rozdziałów w niecałe dwie godziny. A miałam pisać, ale nie żałuję, że poświęciłam temu blogowi tyle czasu, bo historia, którą wymyśliłaś jest genialna! W pierwszy rozdziale, jak się całowali na plaży, a potem Mike uciekł. Później to, jak Chester zaliczył tamtego chłopaka i go tak bestialsko porzucił i to niby zaginięcie Shinody… Rany, za dużo tego! Chciałabym o wszystkim napisać, ale wiem, że o większości i tak zapomnę chociaż dopiero co to przeczytałam :c najlepsze jednak było to, jak chłopaki zobaczyli, jak się całują i później ten atak Roba. No ja serio myślałam, że on tak na nich naskakuje i to koniec LP! a później oni się śmiać zaczęli. Ha, ha, ha! Ja prawie miałam zawał, a co dopiero taki Chest i Mike! Ale nie ma to, jak całować się na oczach fanów, co nie? Hahah sposób na ujawnienie się genialny! Po tamtym rozdziale musiałam się przez chwilę zatrzymać i pomyśleć, co ja bym zrobiła. Szybko jednak doszłam do wniosku, że cokolwiek by się nie działo, jak Linkinom zawsze będę wierna i jeśli coś takiego stałoby się naprawdę, to chyba pierwsze zrobiłabym sówkę O.O, później zaczęłabym się śmiać, a na koniec piszczeć. Taa. Cała wit ^^ i to wspólne zamieszkanie w domu! Jejku, taka urocza para z nich była, a potem się pomieszało.. ach i ślub jeszcze! Zapomniałabym o tym! Kurczę i było tak pięknie, ale musiało się zepsuć :c Chester jest jakiś przeklęty chyba, nie dość, że w przeszłości tyle doświadczył (ten żart Mike’a w pierwszym rozdziale mnie dobił :C), to jeszcze teraz spotykają go co chwilę jakieś nieszczęścia :c serio myślałam, że Mike przyszedł do niego i dał mu szansę się wytłumaczyć, a tu się okazało, że to sen.. wielkie dzięki! :c muszę Ci powiedzieć, że rewelacyjnie – wprost idealnie – opisujesz uczucia Chestera! To chyba najlepsze w tym opowiadaniu. Czekam na kolejny rozdział i ja liczę na jakiś pozytywny wątek, nooo!
OdpowiedzUsuńhttp://lost-in-echo.blogspot.com/
Jeny, dziękuję Ci strasznie. :3 Bo się wzruszę normalnie. :D
UsuńNiedługo nowy, to się przekonasz, co dalej, nie mogę nic obiecać...
Pozdrawiam!
Informuję o nowym rozdziale ; p
OdpowiedzUsuńI nie chcę być jakaś tam nachalna, ale kiedy nowy rozdział? xd
Pozdrawiam,
Devonne.
Już czytam *.*
UsuńHahah, nie jesteś. Postaram się dzisiaj jak dobrze pójdzie. Ewentualnie jutro lub sobota, ale poinformuję od razu! :D