piątek, 28 września 2012

In The End: Rozdział XII

   Ta daaam. I co? Nie wiem, czy kogokolwiek to cieszy, ale udało mi się dodać szybciej. Siedzę sobie przed komputerem i myślę, że skoro jest piątkowy wieczór i mam czas, to zabieram się za pisanie. Tak w ogóle nie wierzę, że to już 12. część. A dopiero co dodawałam pierwszą, stresując się, jak zostanie przyjęty ten blog. Cholera, jak czas szybko leci... Ale dobra. Koniec rozważań. Zapraszam do czytania i komentowania. :)

_________________________________________________



   Nie, nie, nie! Nie wierzę, że to był sen… A było tak… realnie. Do kurwy nędzy! Jak to jest możliwe, że wyobraźnia płata mi takie figle. Teraz. Właśnie w tym stanie. Cholera! Nie potrafię się otrząsnąć po tym wszystkim, a teraz jeszcze będę żył durną nadzieją, że ten sen się ziści. Bo było tak prawdziwie. I pięknie.
   Mam w dupie to, jak źle się teraz czuję. Nie obchodzą mnie zawroty i ból głowy czy nudności. Nie zniosę tego dłużej…
   Idę do łazienki, by wziąć zimny prysznic i ożywić się odrobinę. Szybko myję zęby i ubieram się. Czarne znoszone  rurki oraz biały T-shirt z krwistoczerwonym nadrukiem i jestem gotowy do wyjścia. W pośpiechu narzucam czarną kurtkę i biegnę do sklepu.
- Poproszę litra wódki – mówię niekulturalnie, nawet nie witając się z kasjerką.
   Ona spogląda na mnie z pogardą. Najprawdopodobniej nie rozpoznała mnie. Jedyne co widzi zza swoich zielonych okularów w grubej oprawce to człowiek na kacu, który pragnie alkoholu i nie marzy o niczym innym, jak tylko się nawalić.
- 20 dolarów proszę – odpowiada gburowato.
   Tym razem nie jestem hojny. Kładę banknot na ladzie i wychodzę.
  W domu, nie ściągając butów, od razu kieruję się do sypialni, gdzie otwieram butelkę i wlewam w siebie kilka łyków trunku. Rozgrzewa on moje gardło, czuję  jakby zaraz miało spłonąć. Mała przerwa i następna kolejka.
   Powoli tracę świadomość… Nie wiem, co się dzieje. Wstaję z krzesła i ruszam na korytarz, chwiejąc się na wszystkie strony.  Opierając się o ścianę, przypadkowo zrzucam zdjęcie. Trzask. Szklana ramka rozbiła się na mnóstwo małych kawałeczków o grupą, marmurową posadzkę. Przecieram zaspane oczy i powoli nachylam się nad zdjęciem. Pragnę zobaczyć, co ono przedstawia.
   Delikatnie odgarniam szklane odłamki i drżącą ręką biorę fotografię. To co widzę, wywołuje u mnie wręcz  gorzką rozpacz. Idealnie trafiłem na zdjęcie. Dwoje roześmianych ludzi, trzymających się za rękę. Za nimi piękny pałacyk umiejscowiony w parku nad jeziorem. Tak, oczywiście. Jest to zdjęcie z naszego wesela. Mike ubrany jest w czarny garnitur, którego krój i kolor idealnie podkreślają urodę pół-Japończyka. Włosy ma jakby zmierzwione, lekko postawione na żel. Wygląda tak niesamowicie… Aż za dobrze. Czy on zawsze musi być tak cholernie perfekcyjny..? W każdym calu idealny? To zawsze JA go przepraszałem. JA popełniałem błędy. JA błagałem o wybaczenie. A on? Kurwa! Człowiek bez skazy…
   Czuję tym razem narastającą złość. Nie wiem, co ją spowodowało. Przechodzę coraz to większe wahania nastrojów. Przed chwilą użalałem się nad sobą, pragnąc jego powrotu, ale teraz… Złość. Złość. I jeszcze raz złość. Wypełnia mnie w całości. Nie kontroluję już siebie, za dużo wypiłem. W zasadzie nie wiedząc, co się dzieje, powoli wstaję, chwytając się ściany. Przemierzam korytarz chwiejnym krokiem. Rzygać mi się chce, jak na to patrzę!
   Pieprzona sielanka! Te wszystkie zdjęcia… one tylko pokazują to, co nigdy nie wróci. Coś co było, a nigdy tego nie odzyskam… Choćbym nie wiadomo jak bardzo się starał. Coraz większy gniew gotuje się we mnie. Spoglądam w lewo. Mike z gitarą na koncercie. W prawo – Mike i ja na jakiejś charytatywnej gali. Przed siebie – Mike i ja na plaży. Wszędzie tylko Mike, Mike i jeszcze raz Mike. Kurwa! Mam tego dość! Nie mogę patrzeć na ten korytarz. Nie mogę wytrzymać, widząc go – uśmiechniętego od ucha do ucha – na każdym zdjęciu! To tak cholernie boli. Ta wiedza, świadomość, że to już może nigdy nie powrócić. Ale jednocześnie frustracja, dlaczego on – pewny siebie i zarazem tak perfekcyjny, nigdy niczego nie zepsuje… Tacy ludzie nie istnieją! Przynajmniej zawsze w to wierzyłem.
   Nie wytrzymując tej całej presji, złości, smutku… tych wszystkich negatywnych emocji, które się we mnie zbierały od dłuższego czasu, zaczynam krzyczeć. Ile sił w gardle. Jakbym śpiewał dla tysięcznej publiczności bez nagłośnienia. W dupie mam co powiedzą sąsiedzi. Jedyne czego chcę, to odroczyć te uczucia. Miotając się między ścianami, krzycząc, zrzucam zdjęcia. Furia… dzika, gniewna furia zawładnęła mną.
   Ten widok… Gdy ON upada. Roztrzaskuje się na małe, nic niewarte kawałeczki. To mnie zadowala. Nie mogę dłużej znieść jego braku, więc pora się pożegnać należycie. Skoro on mnie ma gdzieś, ja go także! Kolejna fotografia ląduje na podłodze.
   W tym momencie czuję się jak szaleniec. Osoba, która dopiero co uciekła z psychiatryka. A może tym właśnie jestem? Jakimś pieprzonym popaprańcem, który ma nierówno w głowie… Miota mną wszechogarniająca złość. Krzyczę nadal, w dodatku coraz głośniej, demolując naszą ścianę ze zdjęciami. Huk. Trzask tłuczonego szkła. Mój głos. Te 3 elementy składają się na dźwięki wypełniające dom.  Idealna melodia.

* * *
   
   Po około dwudziestu minutach mam dość. Spoglądam dookoła siebie… co ja zrobiłem?! Nadal czuję smak alkoholu w ustach. Na rękach – krew. Zbijając ramki, musiałem się skaleczyć. Skapuje miarowo na posadzkę. Czuję się jak w horrorze. Gdzie główną rolę gram ja – jako psychiczny morderca. Morderca przeszłości. I tego, co dobre, co najlepsze. Zepsułem wszystko, co było do zepsucia.
    A przede wszystkim wygląd domu, tego korytarza… To, co się ze mną dzieje jest niepojęte… w jednej chwili tęsknię za nim, użalam się, a w drugiej demoluję większość naszych zdjęć, tych, które miały zostać pamiątkami na całe życie, ale też cały korytarz, raniąc się przy tym.
 To, co odczuwam… moje cierpienie ma wymiar psychiczny. Nawet nie czuję już bólu fizycznego. Jestem tylko pustą materią pozbawioną ludzkich odczuć. Jak żałosne to jest? Nie potrafię nawet zdecydować, jak się czuję. Zdefiniować swoich uczuć. Szalejących jak nawałnica w mojej głowie. Nie do rozpoznania. Nie do zidentyfikowania. Jestem zagubiony. Tak cholernie zagubiony i skonfundowany.
   To za dużo… W tej chwili łzy ciekną mi po policzkach.
   Powiem Wam, że lubię pisać rzeczy tego typu. Nie tyle skupić się na akcji, co na samym opisie i emocjach. Nie wiem, co o tym sądzicie...
Nie wiem, kiedy kolejny, bo powiedzmy, że ten to taka niespodzianka. Nawet dla mnie. Nie liczyłam, że tak szybko się wyrobię.




_________________________________________________

16 komentarzy:

  1. Podoba mi się coś takiego. Skupienie na emocjach, a nie rozwijanie fabuły. Coś innego, niż spotyka się zazwyczaj, ale nie gorszego, wręcz przeciwnie! Można się wczuć w ten ból Chestera, jego bezradność, mieszankę emocji, która się w nim kumuluje, a na końcu wybucha, zbyt długo tłumiona wewnątrz. Bardzo fajnie Ci to wyszło, naprawdę mi się podoba. Jednak ciągle mam nadzieję, że nie będziesz nas już dłużej trzymać w niepewności i w najbliższej przyszłości dojdzie do konfrontacji Mike-Chester.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że dojdzie. Przecież nie zakończę opowiadania wywodami Chaza: "co by było gdyby". W następnym rozdziale coś się wyjaśni, obiecuję.
      I dziękuję bardzo. :3

      Usuń
  2. No to teraz mogę dodać komentarz, po przeczytaniu 3 zaległych jak dla mnie rozdziałów :)
    No to tak! Ślub jak najbardziej na miejscu ;) Nie było, ani za szybko, ani za wolno. Później ta notatka w gazeci na masakra. Zniszczyła mu wszystko na co tak bardzo pracował... aż się płakać chce :( A czy to miało coś wspólnego z tą kartką, którą Chester znalazł pod drzwiami? o.O Czekam na następny rozdział, bo muszę przyznać, że robi się coraz ciekawiej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w swoim czasie się wyjaśni, obiecuję :)
      I dziękuję bardzo. :3

      Usuń
  3. Rozdział faktycznie jest świetny, aż czuje się wibrujące emocje w powietrzu i cały ten ból Chester'a. A co najważniejsze zrozumienie, ja chyba też bym na jego miejscu wpadła w furię.
    Kocham wręcz ten rozdział i czekam na kolejny.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No chyba najlepszy z do tej pory napisanych rozdziałów. Przynajmniej dla mnie:) Świetnie ujęte emocje, bez zbędnego ględzenia, a opisane... jak z autopsji;) Lubie taki styl, krótkie zdania, urywane, fajnie dynamicznie:) Bardzo na plus.
    pozdrawiam, bluemonster.

    OdpowiedzUsuń
  5. Informuję o nowym rozdziale ; d
    Pozdrawiam i czekam na nowy z Twojej strony!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dwa rozdziały w plecy, ale co tam xd
    Kocham ten rozdział, mogę go chyba szerze nazwać moim ulubionym, mimo, że jest smutny.
    Po prostu poezja! Perfekcyjnie to wszystko opisałaś!
    Błagam tylko o to, żeby do siebie wrócili! Błaaagaam! xd
    Tyśka ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję. W zasadzie bałam się, że właśnie nie spodoba się Wam ten rozdział, bo jest inny. Ale cieszę się, że się myliłam. :)
    Czytaj dalej, a się przekonasz, jak się skończy :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam to że jesteś taka bezpośrednia, nie obijasz uczuć w bawełnę, dzięki temu ja jako twój odbiorca mogę poczuć się jak Chester i przeżywać to razem z nim. To właśnie w opowiadaniach jest najlepsze - pole wyobraźni. Ale denerwuje mnie to ze przeciągasz to ich spotkanie, może to lepiej, podejdę z większą zachłannością.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy wcześniej nie komentowałam Twojego bloga, bo nie byłam zalogowana. Ale uwielbiam go od początku. Spokojnie mogę powiedzieć, że jest to mój ulubiony blog, zresztą pierwszy, jaki zaczęłam czytać i mam do niego ogromny sentyment. Ostatnio sama zaczęłam pisać, więc zapraszam do mnie, liczę na Twoją opinię. : )

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra, skończyłam czytać właśnie CAŁE opowiadanie. Nieźle, co? 12 rozdziałów w niecałe dwie godziny. A miałam pisać, ale nie żałuję, że poświęciłam temu blogowi tyle czasu, bo historia, którą wymyśliłaś jest genialna! W pierwszy rozdziale, jak się całowali na plaży, a potem Mike uciekł. Później to, jak Chester zaliczył tamtego chłopaka i go tak bestialsko porzucił i to niby zaginięcie Shinody… Rany, za dużo tego! Chciałabym o wszystkim napisać, ale wiem, że o większości i tak zapomnę chociaż dopiero co to przeczytałam :c najlepsze jednak było to, jak chłopaki zobaczyli, jak się całują i później ten atak Roba. No ja serio myślałam, że on tak na nich naskakuje i to koniec LP! a później oni się śmiać zaczęli. Ha, ha, ha! Ja prawie miałam zawał, a co dopiero taki Chest i Mike! Ale nie ma to, jak całować się na oczach fanów, co nie? Hahah sposób na ujawnienie się genialny! Po tamtym rozdziale musiałam się przez chwilę zatrzymać i pomyśleć, co ja bym zrobiła. Szybko jednak doszłam do wniosku, że cokolwiek by się nie działo, jak Linkinom zawsze będę wierna i jeśli coś takiego stałoby się naprawdę, to chyba pierwsze zrobiłabym sówkę O.O, później zaczęłabym się śmiać, a na koniec piszczeć. Taa. Cała wit ^^ i to wspólne zamieszkanie w domu! Jejku, taka urocza para z nich była, a potem się pomieszało.. ach i ślub jeszcze! Zapomniałabym o tym! Kurczę i było tak pięknie, ale musiało się zepsuć :c Chester jest jakiś przeklęty chyba, nie dość, że w przeszłości tyle doświadczył (ten żart Mike’a w pierwszym rozdziale mnie dobił :C), to jeszcze teraz spotykają go co chwilę jakieś nieszczęścia :c serio myślałam, że Mike przyszedł do niego i dał mu szansę się wytłumaczyć, a tu się okazało, że to sen.. wielkie dzięki! :c muszę Ci powiedzieć, że rewelacyjnie – wprost idealnie – opisujesz uczucia Chestera! To chyba najlepsze w tym opowiadaniu. Czekam na kolejny rozdział i ja liczę na jakiś pozytywny wątek, nooo!

    http://lost-in-echo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeny, dziękuję Ci strasznie. :3 Bo się wzruszę normalnie. :D
      Niedługo nowy, to się przekonasz, co dalej, nie mogę nic obiecać...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Informuję o nowym rozdziale ; p
    I nie chcę być jakaś tam nachalna, ale kiedy nowy rozdział? xd
    Pozdrawiam,
    Devonne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już czytam *.*
      Hahah, nie jesteś. Postaram się dzisiaj jak dobrze pójdzie. Ewentualnie jutro lub sobota, ale poinformuję od razu! :D

      Usuń